piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 5. I don't know what I want, so don't ask me.


Siedziałam przy kuchennym stole, leniwie jedząc płatki śniadaniowe. Dochodziła godzina 11. Caroline nie było w domu. Miała jakaś ważna sesję i musiała wyjść już o 8 rano. W pewnym momencie po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Kto to może być? Car miała przecież wrócić dopiero o 15. Może zapomniała czegoś i musiała się wrócić. Nie myśląc dłużej poszłam sprawdzić, kto stoi za drzwiami.  Pociągnęłam lekko w swoją stronę. To, co za nimi zobaczyłam przeraziło mnie. Na schodach tuż przed domem stał mój ojciec, który był wściekły. Byłam ciekawa skąd miał mój adres. Niespodziewanie rzucił się na mnie i przyparł do ściany. Dostałam kilka razy w twarz, a wszystko zaczęło mi się rozmazywać. Chciałam oddać cios ojcu, lecz był szybszy. Bił mnie po całym ciele. Cała byłam we krwi, lecz dziwne, że nic nie czułam. Żadnego bólu, nie czułam niczego. Zastanawiałam się, jakim cudem jeszcze żyję po tylu ciosach. Nagle wszystko zaczęło się rozwalać. Sufit zaczął odpadać z przerażenia zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam wszystko zniknęło. Zaraz.. Gdzie ja jestem? Gdzie mój ojciec? Nie rozumiałam, co się stało. Po chwili zorientowałam się, że leżę w wygodnym łóżku, w jednym z pokojów gościnnych Caro. Chwilę później zdałam sobie sprawę, że to był tylko zły sen, który nigdy się nie wydarzy. Przynajmniej mam taką nadzieję. Postanowiłam szybko o tym zapomnieć. Ubrałam się i zeszłam na dół gdzie zastałam Caroline robiącą śniadanie. 
- hej- odezwała się do mnie rozpromieniona Caro.
- cześć. Co tam robisz?- Spytałam z zaciekawieniem, bo bardzo ładnie pachniało.
-smażę naleśniki. Ile będziesz jadła?
-hmmm.. może dwa. – Odezwałam się się- co dzisiaj będziesz robić?
- sama nie wiem. Planowałam iść na zakupy. Idziesz ze mną?
- w sumie to mogę iść i tak nic lepszego nie mam do roboty- uśmiechnęłam się do niej- ale mam mały problem. Nie mam za bardzo kasy na zakupy…- powiedziałam smutno.
- tym się nie przejmuj. Ja mam sporo kasy, a w szczególności na zakupy. Pożyczę ci, a jak będziesz miała później to mi oddasz.
- dziękuję, dziękuję, dziękuję jesteś najlepsza. Na pewno ci oddam, gdy tylko pójdę do pracy- powiedziałam radośnie.
- nie ma za co. A teraz jedz i za 30 min widzimy się w holu.
O 10 wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy podbijać londyńskie centrum handlowe. Pierwszym naszym celem był starbucks. Wpadłyśmy tam po kawę, bo przecież trzeba było mieć siłę na zakupy. Następnie chodziłyśmy od sklepu do sklepu i kupowałyśmy wszystko, co nam się podobało. Sporo tego nakupowałyśmy, między innymi kilka sukienek, butów, t-shirtów i dodatki do tego. Bardzo wymęczyły nas te zakupy, więc poszłyśmy do Nando’s coś zjeść, a tam zastałyśmy chłopaków z 1D. Caroline od razu do nich pobiegła i zaczęła się z nimi witać, lecz ja zbliżałam się powoli myśląc, że nikt mnie nie zauważy. Nagle odezwał się nie kto inny jak Harry.
- witaj Lily! – Krzyknął do mnie 
- hej.- Odezwałam się cicho pod nosem.
-może przedstawicie się Lily, chłopaki- powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Caro.
- Jestem Liam- odezwał się jeden z nich. Wyglądał na najbardziej opanowanego z całej piątki.
-ja Niall- powiedział chłopak z masa jedzenia przed sobą.
- ja nazywam się Louis.
- Zayn- powiedział ostatni
- a mnie już chyba znasz-zwrócił się do mnie uśmiechnięty Harry.
- miło mi was poznać, ja jestem Lily.
-może dosiądziecie się do nas?- Spytał Liam.
Caro popatrzyła na mnie czekając na potwierdzenie. Ja tylko lekko kiwnęłam głową na tak a ona powiedziała.
- jasne.
Usiadłam pomiędzy Caro a Harrym. Zamówiłyśmy sobie coś do jedzenia. 
- więc co tu robicie dziewczyny?- Spytał się Zayn.
- przyjechałyśmy na zakupy. A wy? – Odpowiedziałam
- my też. Nie chciało nam się siedzieć w domu, więc wyszliśmy na miasto.- Odezwał się Louis.
I tak spędziłyśmy milo dzień śmiejąc się z żartów chłopaków. Opowiadali nam o swoich trasach koncertowych i o tym, co się na nich dzieje. Nigdy jeszcze tak się dobrze nie bawiłam. Po jakimś czasie odezwała się Caroline.
- może padniecie jutro do nas i zrobimy małą imprezę z okazji tego, że Lily mieszka u mnie.
- będzie nam miło. Na pewno przyjdziemy- powiedział zadowolony Harry.- A o której mamy być?
- hmmm.. Nie wiem. Może jakoś o 15? Pasuje wam?
- ok. to będziemy o 15 u was- powiedział Niall
- niestety, ale musimy się już zbierać z Lily, jest już po 21 więc pasowałoby się już iść.
-to może odprowadzimy was do auta, bo trochę macie tych toreb- zaśmiał się Louis.
- jak byście byli tacy mili to się nie obrazimy- zaśmiałam się
- to chodźmy- odezwał się Liam.
Po drodze jeszcze się śmialiśmy, bo Harry prawie się wywalił jak schodził ze schodów. HAHAHAH! Myślałam, że pęknę ze śmiechu jak to zobaczyłam.  Po 15 minutach doszliśmy do samochodu i zaczęliśmy się żegnać z chłopakami. Pierwszy podszedł do mnie Niall, potem Louis, Liam, Zayn, a na końcu Harry.
- do zobaczenia jutro śliczna- wyszeptał mi do ucha, na co ja zrobiłam się czerwona jak burak. Żeby nikt mnie już nie widział szybko weszłam do samochodu. Było ciemno, więc nikt tego chyba nie widział. Po chwili weszła też Caro i pojechałyśmy do domu. Po drodze włączyłam radio i zaczęłam cicho podśpiewywać pod nosem. Chwilę później dołączyła do mnie Car. Razem śpiewałyśmy i śmiałyśmy się z siebie. Gdy dotarłyśmy pod dom, wyjęłyśmy swoje zakupy i udałyśmy się do swoich pokoi. Zaczęłam myśleć o tym, co powiedział mmi Harry na ucho. Przecież ja nie byłam wcale śliczna. Poprawka, ja nie byłam nawet ładna. Nie wiem, o co mu chodziło. Zobaczymy co będzie działo się jutro. Zaczynam się już obawiać tego popołudnia. Postanowiłam nie myśleć już o tym popołudniu i żyć chwilą, nie myśleć na zapas. Co się będzie miało dziać to będzie. Poszłam się wykąpać, bo byłam bardzo zmęczona dzisiejszymi zakupami. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. 


**** Następnego dnia****

Stałam przy szafie i nie wiedziałam, co mam na siebie włożyć. Za oknem pogoda była w miarę przyjemna. Jak przystało na pogodę w środku lata. W końcu zdecydowałam się na ten zestaw.  Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. 
 Szybko zbiegłam na dół, bo dochodziła 15. Bałam się spotkania z chłopakami. Byłam się spotkania z Harrym, nie wiedziałem jak się zachowa w stosunku do mnie.  Miałam nadzieje, ze nie będzie aż tak źle. 
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.  Caro szybko pobiegła otworzyć, a ja nie wiedziałam, co mam robić, więc pobiegłam do kuchni i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.  Po chwili usłyszałam pięć różnych głosów wykrzykujących coś niezrozumiałego.  Po chwili pojawili się w kuchni, wszyscy rozpromienieni, z uśmiechami na twarzach. Również Caroline była uśmiechnięta od ucha do ucha. 
-Cześć!  Powiedzieli wszyscy razem 
-.. Piękna -dodał Hazza 
- jedzenie! - Krzyknął Niall i rzucił się w kierunku salonu,  w którym stały przekąski. Zayn i Lou poszli zając się muzyka, a ja zostałam w kuchni sama z Caro i Harrym. Blondynka zamieniła jeszcze kilka słów z loczkiem i pognała do chłopaków, zostawiając mnie z nim sam na sam. 
-Może dołączymy do reszty? - Zaproponowałam i ruszyłam w stronę, z której dochodziły już pierwsze dźwięki muzyki. Styles westchnął tylko ciężko i podreptał za mną.  Po chwili poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Momentalnie się odwróciłam i spostrzegłam te same zielonego tęczówki. Chciałam się mu  wyrwać, ale był silniejszy.
-zatańczymy?  Zapytał. Jego głos był wtedy bardziej chropowaty niż zwykle. 
-Nie sądzę -rzuciłam. 
-Proszę, ten jeden raz. -Wyszczerzył swoje zęby w pięknym uśmiechu. 
Nie! LILY nie myśl tak! Skarciłam się w myślach.  Ale uległam mu. Już po chwili kołysaliśmy się na "parkiecie " tańczył świetnie, to muszę przyznać.  Po chwili całe towarzystwo wybrało się na zewnątrz.  Piec minut później dołączyliśmy do nich ja i Harry. Zabawa trwała w najlepsze. Po pół godziny dzikich pląsów, z nieba zaczęły spadać małe krople deszczu, chyba tylko ja to zauważyłam i wróciłam do domu. Już po chwili niebo nie wytrzymało i rozpłakało się na dobre. Widocznie nikomu z obecnych to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, bawili się jeszcze lepiej. A jednak komuś się to nie podobało.  W salonie zjawił się przemoknięty Harry.
-Nienawidzę deszczu! -Krzyknął wyraźnie zdenerwowany.
-A ja tam go lubię -odparłam. 
-Co?  Lubisz deszcz? Jak można lubić deszcz? -Zrobił minę jak gdyby ciężko myślał.
- Tak, lubię. -Wyruszyłam ramionami. 
- Ta to niby czemu?
- Bo gdy pada każdy jest przygnębiony, ma dość. Ma ochotę płakać. A kiedy natomiast wychodzi słońce w ludziach budzi się nadzieja, która we mnie dawno umarła...
- Co ty wygadujesz?- Podszedł bliżej i usiadł obok mnie na skórzanej sofie. 
-co? To, co słyszałeś, dawno straciłam nadzieję na to, że może być lepiej.- Spojrzałam w okno- popatrz na nich, jacy są szczęśliwi, ja przed przyjazdem tutaj nigdy taka nie byłam. Teraz też nie potrafię, ale jest lepiej. Przeszłość nie pozwala mi się często uśmiechać. – Odwróciłam się ponownie w jego stronę. Wzrok miał spuszczony w dół. 
- dlaczego…? – Spytał ze smutkiem na twarzy- co takiego wydarzyło się w twojej przeszłości, że teraz trudno ci się uśmiechnąć.- Zatrzymał się na chwilę- i dlaczego to zrobiłaś?- Przejechał palcami po moim nadgarstku, na którym widniało pełno blizn.
-nie znam cię. Widziałam się z tobą zaledwie trzy razy w życiu, nie ufam ci na tyle, żebym mogła opowiedzieć ci historię mojego życia.- Odparłam chłodno
- mi możesz zaufać.- Powiedział delikatnie.
- zaufać rozpieszczonej gwieździe?!- wybuchłam- która ma wszystko? Która ma wszystko? Która niczym się nie przejmowała? Nie dziękuję!- Krzyknęłam i wybiegłam z salonu.


****Oczami Harry’ego****

Wybiegła, znowu, a ja znowu nic takiego nie zrobiłem. Chciałem, żeby mi powiedziała, bo chciałem jej pomóc. Chciałem żeby na jej twarzy częściej pojawiał  uśmiech. Była taka piękna kiedy się uśmiechała. Musiałem coś zrobić. Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, jedynym pomysłem było pobiec za nią. Tak też zrobiłem. Pobiegłem na piętro i zaglądałem po kolei do każdego pomieszczenia. W końcu ja znalazłem,  leżała na łóżku,  odwrócona do mnie plecami. Podszedłem bliżej i przykucnąłem przy łóżku. Oczy miała zamknięte. Nie spala,  za bardzo zaciskała powieki. Pogłaskałem ja po głowie
-Zostaw mnie.  -Powiedziała oschle
-Nie zostawię Cię jeśli mi nie powiedziesz ci takiego zrobiłem -zabrałem rękę z jej głowy.
-Nic mi nie zrobiłeś,  problem w tym,  ze chce, żebyś mi nic nie robił,  chce żebyś się nie wpierdalał w moje sprawy -Wykrzyczała mi prosto w twarz
- chce tylko Ci pomoc -powiedziałem powoli i jak najdelikatniej
-Nie masz w czym.  Idź stad -ponownie zacisnęła powieki. Wziąłem głęboki wdech
-Lily, sama mi powiedziałaś,  ze ciężko jest Ci się uśmiechnąć.- Nic nie odpowiedziała.
-Dobra...  obiecuje,  ze się odczepie,  jak zapomnisz o przeszłości i na twojej twarzy,  będzie się pojawiał ciągle,  piękny,  szczery uśmiech. Otworzyła powieki. I spojrzała na mnie swoimi cudownymi niebieskimi oczami.
-Obiecujesz?  -Uniosła lekko głowę. Wiedziałem,  że jeśli jej to obiecam będę musiał kiedyś  zostawić ja w spokoju,  wątpię czy będę umiał.
-Obiecuje....  -przyrzekłem -i przepraszam za wszystko - dodałem po chwili. 
-A teraz chodźmy już do reszty - uśmiechałem się do Lily i podałem jej rękę. Po chwili zastanowienia złapała za nią.  I razem zeszliśmy na dół. A tam zastaliśmy wszystkich walających się po podłodze i pękających ze śmiechu. 
- z czego tak się śmiejecie?- spytałem gdy nas zauważyli.
- śmiejemy się z Lou, który się przed chwilą wywalił- powiedział śmiejąc się Niall.
- okey… więc co robimy?
- hmm. Nie wiem. A na co macie ochotę?- spytała Caro.
-ja to bym napił się czegoś mocniejszego- powiedział Zayn.
- chyba coś się znajdzie. Poczekajcie chwilę.- uśmiechnęła się Caroline.
 Po kilku minutach przyszła z dwoma butelkami 0,7 wódki. Oooo. Czuję dobrą zabawę.
- to teraz możemy zacząć imprezę!- odezwał się zadowolony Niall- a macie może jeszcze jakieś jedzenie? Bo głodny jestem.- uśmiechnął się promiennie do Car.
- oczywiście, kochany Niallerku.- opowiedziała mu i poszła do kuchni.
- a więc kto pije?- spytałem się.
- wszyscy!- wydarł się Zayn.
- ja nie pije, chyba wiecie dlaczego… a z reszta musi ktoś was pilnować jak się najebiecie w cztery dupy- zaśmiał się Liaś. 
- ja chyba też nie pije- odezwała się cicho Lily.
- dlaczego?- spytałem się szybko
- nie za  bardzo przepadam za alkoholem- powiedziała
- ale to impreza dla ciebie więc zrób to dla nas i wypij chociaż jednego drinka- odezwał się miło Louis. Po kilku chwilach powiedziała:
- no dobra. Ale tylko jednego.
Zrobiłem wszystkim oprócz naszego Liasia drinki. W tym czasie przyszła Caro z Niallem. Lily jednak nie skończyła na jednym drinku. Piła równo z nami.  

Po kilu godzinach picia Louis wydarł się na całe gardło żebyśmy zagrali w butelkę. Wszyscy się zgodziliśmy. Najpierw wypadło na Caro. Ta wybrała zadanie. Zastanawialiśmy się co jej głupiego wymyśleć. Zayn kazał jej wyjść przed dom i zacząć krzyczeć, że jest niepoczytalna. Hahahahah! Ten to jak coś dowali. Ale my przynajmniej mieliśmy się z czego pośmiać. Mniejsza że była 21 wieczorem. Po godzinie na reszcie wypadło na mnie. Wybrałem szybko zadanie żeby było z czego się pośmiać.
- pocałuj Lily!- wydarła się na całe gardło Caro. Przez moment byłem zdezorientowany, ale po chwili postanowiłem wykonać to zadanie, bo przecież to jest tylko gra. W pewnym momencie wydarła się Lily.
- NIE! Ja się nie zgadzam! Wymyślcie coś innego! Tylko nie to…
- niestety Lily. Wyzwanie zostało już wydane. Więc musi to zrobić- odezwał się odpowiedzialnie Liam. A ja w środku skakałem z radości, że będę mógł ją w końcu pocałować. Tylko dopiero zdałem sobie sprawę że ona prawdopodobnie nie będzie pamiętać. A może to dobrze. Nie odwróci się ode mnie. Powoli wstałem z mojego miejsca i podszedłem do niej. Usiadłem obok niej i zacząłem zbliżać się do jej ust. Zacząłem lekko muskać jej usta, lecz ona zaczęła pogłębiać mój pocałunek. Bardzo zdziwiłem się, bo przecież ona tego nie chciała. Chwilę później nasze języki zaczęły wojnę o dominację. Trwało to jak dla mnie sekundę, lecz dla innych minutę. Dopiero jak usłyszałem chrząknięcie Liama zdałem sobie sprawę że muszę się od niej odkleić. Zrobiłem to niechętnie, a w tle słyszałem jak wszyscy buczą długie „uuuuuu”.

- to było słodkie- odezwała się Caro, a ja jak i ona oblaliśmy się rumieńcem. Posiedzieliśmy jeszcze kilka godzin grając w butelkę. Około godziny 3 w nocy postanowiliśmy iść spać, lecz dla mnie brakło pokoju.
- jak chcesz to możesz spać u mnie w pokoju.- odezwała się Lily. Ja uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem w jej stronę. Poszliśmy do jej pokoju.  Ona poszła się kąpać a ja zacząłem układać sobie poduszki na podłodze, żeby tam spać. Po kilku minutach wyszła z łazienki w samym ręczniku.
- zapomniałam wziąć pidżamy- odezwała się szybko i pobiegła do garderoby. Nie mogłem oderwać od  jej wzroku. Była taka piękna. Zdjąłem koszulkę i spodnie. Pomyślałem że tak będzie mi wygodniej.  Po kilku minutach przyszła ona ubrana w to. 
- będziesz spał na podłodze?- spytała się mnie.
- tak, a gdzie indziej mam spać?- uśmiechnąłem się szeroko.
- jak chcesz to możesz spać ze mną.- powiedziała cicho. Zacząłem się podnosić, lecz usiadłem na podłodze.
- na pewno mogę?
- tak. Nie pytaj się już mnie więcej.
Zacząłem wstawać, ale zapomniałem że jestem w bokserkach.
- mogę tak spać?- spytałem się jej.
- w ostateczności tak- uśmiechnąłem się na jej odpowiedź. Położyłem się koło niej, a ona wtuliła się w mój tors. 
- dobranoc- powiedziała pod nosem
- dobranoc, śliczna- odpowiedziałem, a ona tylko się uśmiechnęła i zamknęła oczy. Po chwili ja też odpłynąłem razem z nią w krainę Morfeusza.


NOWY ROZDZIAŁ JAK BĘDĄ 3 KOMENTARZE. ♥
JAK KTOŚ CHCE DEDYKA TO PISZCIE W KOMENTARZU.

4 komentarze:

  1. ooooo ♥ jakie to słodkie ze musieli sie pocałować ♥ czekam na następny i mam nadzieje ze Lili będzie to pamiętać ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. zakochałam się w waszym opowiadaniu♥.
    czekam na następny.xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się robić co raz ciekawiej:) piszcie dalej dalej !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoojojjojojjj jakie sweet ;3

    OdpowiedzUsuń