poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 14 .You're the one I wanna hold


**** Następnego dnia****
Obudziłam się w ramionach najwspanialszego chłopaka na świecie. Było mi strasznie gorąco przez niego, bo oplótł się wokół mnie jak bluszcz. Nasze nogi były splecione, a jego dłonie położone były na mojej talii. Jak zaraz się nie wygrzebie z tego łóżka to się normalnie ugotuję… powoli zaczęłam się podnosić, lecz Harry zaczął mruczeć coś pod nosem. Wygramoliłam się i wzięłam z walizki te ciuchy. Poszłam do łazienki. Dzisiaj była piękna pogoda. Świeciło sierpniowe słońce, nie to co w Londynie, ciągle deszcz. Umyłam zęby i zrobiłam sobie lekki makijaż. Następnie się ubrałam i wróciłam do loczka, który nadal sobie smacznie spał. Wzięłam telefon, żeby sprawdzić, która godzina, a moim oczom ukazało się 20 nieodebranych połączeń i o połowę mniej smsów od Caro. No tak, przecież ona o niczym nie wie.. Szybko wybrałam jej numer. Odebrała po 2 sygnałach.
- Jezu! Lilly! Jak dobrze, że dzwonisz! Cholernie się o ciebie martwiłam. Gdzie ty jesteś?- Była bardzo zdenerwowana.
- cześć Car. Jestem w Polsce.-Odpowiedziałam jej.
- ale jak to w Polsce? Z kim? Dlaczego? Po co?- Zadawała pytania.
- uspokój się! Nic mi nie jest! Jestem tu z Harrym, bo moja babcia miała zawał.- wytłumaczyłam jej.
- matko! Przepraszam cię Lily! Nie wiedziałam, ale mogłaś do mnie zadzwonić, albo, chociaż napisać..
- wiem, też cię przepraszam. To wyszło tak nagle. 
-dobrze wybaczam. I jak się czuje twoja babcia?-spytała mnie.
-już jest lepiej. Lekarz mówił, że dzisiaj powinna się obudzić.
-mam nadzieję, że jej stan się poprawi.
-muszę już kończyć, bo fotograf się na mnie drze- zaśmiała się.
- okey, to pa- odpowiedziałam jej.
- paaa!
Po rozmowie z przyjaciółką postanowiłam, że już czas żeby obudzić śpiocha. Podeszłam do łóżka i usiadłam obok chłopaka.
-Harry, czas wstawać- wymruczałam mu do ucha.
-jeszcze chwilę mamo…-powiedział pod nosem.
-ja ci dam mamo..
Wzięłam moją czerwoną prostownicę i podłączyłam do prądu obok Loczka. 
- Harry.. Wstaniesz czy nie?- 
- proszę, jeszcze chwilę.
Skoro tak się bawimy.. wzięłam urządzenie do ręki i złapałam ostrożnie garstkę loków i zaczęłam je prostować.
- Lily? Czemu ja mam gorące włosy?- spytał
- nie wiem.. może dlatego, że ci je prostuje?- zaśmiałam się.
- o niee! – Wstał szybko z łóżka pociągając mnie na siebie. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam się śmiać. 
- z czego się tak śmiejesz?
-hmm. Niechaj pomyśle.. – Zrobiłam pauzę- Z TWOICH WŁOSÓW!- Wykrzyczałam, na co ten podniósł się szybko i pobiegł do łazienki.
- coś ty ze mną zrobiła kobieto!!- Wydarł się, na co ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
- też cię kocham! Mogłeś wstać po dobroci, a nie mówić do mnie mamo.
- serio tak do ciebie powiedziałem- spytał siadając na łóżku obok mnie.
- niestety tak, ale to było bardzo zabawne.
- dobra, dobra, już się na mnie nie wyżywaj. Idę się ubrać, bo już jest 12.
- no to się sprężaj- pocałowałam go w policzek.
- a dlaczego tu?- pokazał na miejsce gdzie go przed chwilą całowałam- a nie tu- wskazał na usta.
Uśmiechnęłam się i wpiłam w jego malinowe wargi. 
- kocham cię, wiesz o tym?- Zapytał.
- wiem. Ja ciebie też kocham- odpowiedziałam uśmiechając się.
Podszedł do walizki i wyciągnął ubrania i udał się do łazienki. Wrócił po kilku minutach.
- idziemy na śniadanie?- Spytałam.
- takk, jestem mega głodny- zaśmiał się i złapał za brzuch. Wybuchłam śmiechem tak jak on i poszliśmy do windy. Jechaliśmy w ciszy, Cały czas trzymając się za ręce. 
Po zjedzonym śniadaniu zamówiłam taksówkę i pojechaliśmy do szpitala. Weszliśmy do Sali, w której leżała moja babcia. 

****Godzinę później ****

-Panie Doktorze! - Zawołałam mężczyznę w białym fartuchu.  
-Tak?  W czym mogę pomoc? -Zdjął okulary i czekał na odpowiedz. 
-Czy Pani Zofia się wybudziła?  
-Zofia Malinowska?  Tak, właśnie od niej wracam. Mogą państwo iść ja odwiedzić.
- To ja poczekam, jak cos to mnie zawołaj -powiedział Hazza przed drzwiami szpitalnej sali. 
-Dobra, jak chcesz... Usiądź, spokojnie, napij się czegoś. Idę. 
'Wdech, wydech...  "
-cześć...  Babciu..  -Powiedziałam cicho. Widziałam, ze nie śpi.  Chwile patrzyła się na mnie niespokojnie, a po chwili gwałtownie podniosła się na łóżku.  
-Kochanie! -W jej oczach były łzy.  
-Babciu....- Nie wytrzymałam i jak najmocniej umiałam przytuliłam się do niej.  Z moich oczu również poleciały łzy.  
-Wnusiu, nawet nie wiesz jak się cieszę, ze Cię widzę, jakim cudem się tu znalazłaś? 
-lekarz do mnie zadzwonił, musiałam przylecieć.  
-Teraz mi wszystko opowiadaj. Jak w Anglii? - Na. Jej ustach malował się uśmiech, lecz oczy nie były tak samo radosne jak kiedyś.
-Cudownie, mam wspaniałych przyjaciół, prace, mieszkanie, moje wszystkie marzenia się spełniły. - Odpowiedziałam -i wiesz...  Chyba muszę Ci kogoś przedstawić.. 
-Przyleciałaś z kimś?  - Spytała tajemniczo.  
-Tak, z Harrym, nie chciał mnie puścić samej, zaraz go zawołam.  -Oblałam się rumieńcem. 
-jesteś z nim? -Babcia była pełna radości. 
-Tak -odpowiedziałam nieśmiało.  
-To lec po niego. -Babci nie schodził uśmiech z ust, Chociaż wiedziałam, ze jest bardzo słaba.  
-Za chwilkę, babciu...  Jak się czujesz?  -Uśmiech zszedł z jej twarzy. 
-Bywało gorzej, teraz mimo wszystko czuje się świetnie, bo tu jesteś.  - Przytuliłam ją  i wyleciałam na korytarz. 
-Harry..  - Dałam Loczkowi znak, ze może wejść. Złapał za moja rękę i razem weszliśmy do pomieszczenia.  
-To jest ten chłopak, niestety nie zna naszego jeżyka, będę tłumaczyć... 
-Dzień dobry-powiedział Harry, lekko przy tym sepleniąc. 
-Dzień Dobry chłopcze, milo cię poznać- przetłumaczyłam Haremu to, co mówiła. Trochę się poznali, wydaje mi się, ze jej się spodobał.  Rozmawialiśmy jeszcze przez godzinę, ja musiałam trochę tłumaczyć, ale babcia cześć słów rozumiała, kiedyś ją uczyłam angielskiego, a Hazza mówił bardzo wolno i wyraźnie.  Do sali wszedł lekarz 
-Proszę Pana, kiedy babcia będzie mogła wyjść? -Spytałam 
-myślę, ze jutro rano, ale będzie musiała w domu odpoczywać. 
-Rozumiem..  Będę się nią opiekować. - Złapałam babci rękę i uśmiecham się do niej. 
Doktor zapisał coś na karcie i wyszedł.  
-Jedziemy do hotelu?  -Spytał Harry.
-nie kochanie, ja zostanę z babcia, ty możesz jechać. Odpocznij.  - Chłopak przytaknął, pocałował mnie w policzek i wyszedł.  
-No i co..  Mieszkacie od jutra ze mną? -Spytała Zofia.  - Będę szczęśliwa. Będziemy razem piekły ciasteczka, a wieczorami siadały przy kominku i rozmawiały i ja będę Ci opowiadać różne historie, jak dawniej.  - Z mojego oka urwała się jedna samotna łza. - Nie... Nie będzie tak - babcia się zamyśliła, jej błękitne oczy, teraz prawie białe wpatrzone były w szarą ścianę. - Nie będzie tak jak wtedy, ty już nie jesteś małą dziewczynka, już nie będę Ci opowiadać bajek, to już nie będzie to samo, no i dochodzi Harry.  
-Wiesz babciu... Może już wyrosłam z opowiadań o czerwonym kapturku, mówiących zwierzętach i małych latający wróżkach. Dorosłam, ale chętnie posłuchałabym o czasach wojny, twojego dzieciństwa, o różnych zabawnym historiach, które przytrafiły się twoim znajomym.. Opowiesz mi coś jutro?  -.Otarłam wierzchem dłoni spływająca łzę. 
-oczywiście.. - Staruszka uśmiechnęła się, a jej oczy ponownie nabrały odcieni błękitu. - A teraz możesz jechać do domu,. Robi się późno, a ja pójdę spać. Kluczyki lezą pod kwiatkiem z tylu domu. 
-Dobrze, przyjadę jutro rano, do zobaczenia babciu - przytuliłam ją i wyszłam ze szpitalnej sali. 

Wsiadłam do taksówki i pojechałam do hotelu.  Tam na ławce przed wejściem zobaczyłam Harrego 
-Pakuj się, jedziemy do domu!  -Radosna usiadłam koło niego.
-do, jakiego domu? - Był zaskoczony.  
-Do babci domu... Przecież teraz muszę się nią opiekować.
-Aa, dobrze skarb, chodź po walizki.  - Hazza pocałował mnie czule w czoło. Po 15 minutach staliśmy przed domem z walizkami. Nic się to miejsce nie zmieniło.  Domek stal na odludziu, z dala od zatłoczonych, brudnych ulic. Był on otoczony łąkami i lasami. Sam wyglądem przypominał zaczarowana chatkę z baśni. Nie był duży, wręcz przeciwnie. Zbudowany z szarych kamieni.  Dach miał z ciemno czerwonych dachówek. Małe okna okolone były drewnianymi ramami, a gdzieniegdzie przeplatał się bluszcz. Z przodu wystawała weranda z kolumnami, po których pieli się dzikie róże.  W dzieciństwie wyobrażałam sobie, ze mieszkają tu zaczarowane istoty. Podeszliśmy do drzwi.  Podniosłam mała wycieraczkę z napisem Welcome i wyjęłam mały błyszczący kluczyk. Kiedy otworzyłam drzwi poczułam znajomy zapach, wspomnienia wróciły, znowu…
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siemaa!
i jest nowy rozdział ;)
Jutro sylwester ;]
więc.. SZCZĘSLIWEGO NOWEGO ROKU!
Życzą Kudzia i Sulu♥
następny rozdział jak bedą 4 komentarze ;)
wierzymy w was♥.
Pa! ;D

wtorek, 24 grudnia 2013

Informacje, sracje. ;D

Wesołych świąt kochani! dużo zdrówka, szczęścia, miłości, żeby wasze marzenia się spełniły.  Dziękujemy za to, że czytacie, to dla nas mega ważne. Pomagacie nam realizować nasze marzenie, chociaż was nie znamy, kochamy was całym serduszkiem. Jedna prośba, jeżeli czytacie, zostawcie komentarz, to strasznie motywuje. <3

I jeszcze jedno. 

Louis, nasz kochany wariacie, wszystkiego najlepszego, jak najwięcej miłości! <3 











PAPA. <3 S&K.

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 13. Don't let me go.






Babcia leżała przypięta do jakiś aparatów, które mierzyły pracę jej serca. Usiadłam koło niej i nawet nie wiedziałam, kiedy a już płynęły mi łzy po policzkach. Harry podszedł do mnie i położył mi ręce na barkach.  Złapałam ją za rękę i powiedziałam:
- nie możesz mnie teraz zostawić, błagam cię… obudź się.
Loczek nic nie mówił, tylko po prostu mnie przytulił, a tego najbardziej teraz potrzebowałam. Siedzieliśmy już tak kilka minut. W pewnym momencie poczułam jakby ktoś próbował ścisnąć moją rękę. Popatrzyłam na nią i zobaczyłam, że to babcia. Odwróciłam się w stronę chłopaka i pokazałam mu głową na rękę. On tylko się uśmiechnął i po raz kolejny mnie przytulił.
- idę po lekarza- powiedział niemal niemo Harry. Ja pokiwałam głową, że się zgadzam i wyszedł z pomieszczenia.
- razem damy radę babciu.- Powiedziałam do niej, a ta jeszcze mocniej ścisnęła moją rękę.
Chwilę później wszedł lekarz i Loczek. 
-, co się stało mojej babci?- Spytałam po polsku.
- pani Zofia została znaleziona przez sąsiadkę w domu, ponieważ miała niedokrwienność serca, czyli przeszła zawał- odpowiedział mi lekarz, a ja się już kompletnie załamałam… zaczęłam coraz bardziej płakać. Wiedziałam, że coś się stanie jak wyjadę. Miałam takie przeczucie. 
-, ale proszę się już uspokoić. Jej stan się już bardzo poprawił. Wcześniej było gorzej.- Powiedział doktor.
- to, w jakim jest stanie teraz?
- w tym momencie jest w śpiączce farmakologicznej. Jej stan jest stabilny. Powinna się obudzić jutro. Twój chłopak wspomniał mi, iż pani Zofia próbowała ścisnąć pani dłoń?- Pokiwałam przytakująco.
-, więc to jest bardzo dobry znak. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i twoja babcia jutro się wybudzi.- Odpowiedział – teraz proszę dać jej trochę odpocząć i przyjść jutro. Widzę, że Ty też jesteś zmęczona. Przyjdźcie jutro. Na pewno będzie już więcej wiadomo.
- dziękuję, panie doktorze- powiedziałam cicho.
- nie ma, za co? Dobranoc.
- dobranoc
- i co powiedział lekarz? – Spytał się Harry.
- babcia miała zawał serca.. Powiedział, że jutro się powinna obudzić, ale już jest lepiej. Kazał nam przyjść jutro.
- jak już jest lepiej to chodź pójdziemy do hotelu, prześpimy się i jutro przyjdziemy.
- ok, chodźmy- przytuliłam babcię i wyszliśmy.
Udaliśmy się długim korytarzem w stronę windy. Weszliśmy do niej a chwilę później byliśmy już na dole. 
-, co teraz robimy?
- chłopaki zarezerwowali nam pokój. Trochę się natrudzili, bo nie znali języka. Dopiero później dogadali się z nimi po angielsku- zaśmiał się a ja razem z nim. Poprawiło mi to, chociaż trochę humor.
- to jak nazywa się ten hotel?
- Hilson? Hilton? Takk! Hilton!
- jezu.. Przecież to najdroższy hotel w całej warszawie! 
- nie wiedziałem. Wiesz gdzie on jest? Bo ja nie pamiętam ulicy..
- tak, na szczęście wiem gdzie jest. Zamówię taksówkę, bo już jest późno..
Harry przytaknął. Kilka minut później byliśmy już w samochodzie. Po między nami panowała cisza. Loczek cały czas mnie przytulał i od czasu do czasu pałował w policzek. To najbardziej było mi potrzebne w tym momencie- pocieszenie. Po 30 minutach byliśmy pod budynkiem.



- Harry?
- mhm..?
- wiesz.. Zawsze przechodziłam koło tego miejsca, ale nigdy nie spodziewałam się, że spędzę tu kiedyś noc. I to z tobą- uśmiechnęłam się i go pocałowałam- dobra. Dosyć tych czułości! Idziemy do środka. Jedyne, o czym teraz marzę to wziąć zimny prysznic i iść spać.
-, więc chodźmy.- Powiedział Harry i pociągnął mnie za rękę do pomieszczenia.
Chwilę później staliśmy już w recepcji. 

- dobry wieczór. Mieliśmy zarezerwowany pokój, na nazwisko Styles- odezwał się Harry po angielsku.
- oczywiście. Można poprosić jakiś dowód tożsamości?- Powiedziała recepcjonistka
- proszę- Hazza podał jej swój paszport.
- takk. Mają państwo rezerwację. Apartament numer 369. Pokój znajduje się na 10 piętrze. Prosto z windy proszę skręcić w prawo, i to będą 2 drzwi po lewej stronie.
- dziękujemy- odezwałam się w końcu.
- chodź kochanie- powiedział Harry i pocałował mnie w głowę. 
Gdy byliśmy już w pokoju, po prostu zaniemówiłam. Tu było tak pięknie. Nie spodziewałam się, że w Polsce są tak dobrze wyposażone hotele. Ale przecież cóż się dziwić.. Przecież to apartament. 

- pięknie tu.. Dziękuję ci- przytuliłam się do niego.
- ja też Tobie dziękuję, za to, że pozwoliłaś mi z Tobą jechać.- Pocałował mnie namiętnie. Zaczynało mi brakować powietrza i niespodziewanie jęknęłam. Harry odebrał to, jako pozwolenie i wtargnął językiem do moich ust. położył swoje dłonie na moich biodrach a ja włożyłam swoją rękę w jego bujne, seksowne loczki. Chłopak także jęknął, kiedy go za nie pociągnęłam. Zaczynało brakować nam powietrza. Najchętniej nigdy bym tego nie przerywała. Ale nasze organizmu wygrały. 
- to było…- wyjąkałam
- cudownee- dopowiedział Harry, a mi brakło słów. 
-tak..- Rozmarzyłam się. 
Staliśmy tak kilka sekund i po prostu patrzyliśmy sobie w oczy.
-kocham cię- powiedział nagle Hazza, a mnie to zbiło z tropu.
- ja ciebie też kocham- wymruczałam pod nosem.- Idę pod prysznic- odezwałam się nagle przerywając dla mnie krępującą cisze.
- ok, mogę z tobą?- Zaśmiał się
- nie, jeszcze nie teraz, ale może kiedyś- uśmiechnęłam się zadziornie.
- kiedyś mnie wykończysz- powiedział nadal rozbawiony Styles.
-wiem- przytaknęłam mu. 
Zaczęłam wyjmować ciuchy do spania a Harry się mi przyglądał. 
- się może chcesz moją koszulkę? Pięknie byś w niej wyglądała.- Wyszczerzył się do mnie.
- hmm. Kusząca propozycja. Dawaj!.
Podniósł się z łóżka i podszedł do walizki, wyjął z niej czarny T-shirt i mi go podał.
- to zaraz wracam- uśmiechnęłam się zalotnie i udałam się do łazienki. A tam przeżyłam kolejny szok! Całe pomieszczenie było w jasnych kolorach. Były tam dwie umywalki, wielkie lustro, prysznic i również pokaźnego rozmiaru wanna. Pomyślałam, że kiedyś w niej wezmę odprężającą kąpiel. Ale nie dzisiaj, byłam za bardzo zmęczona. Rozebrałam się z brudnych ubrań i weszłam pod prysznic. Umyłam włosy moim truskawkowym szamponem oraz resztę ciała. Kilka minut później byłam już w koszulce mojego chłopaka. Rozczesałam włosy, zmyłam makijaż i umyłam zęby. Gdy wykonałam wszystkie czynności wyszłam z pomieszczenia. A tam ujrzałam loczka śpiącego za łóżku. Spał na pół leżąco. Jego nogi były na podłodze a reszta ciała na posłaniu. Podeszłam do niego i pocałowałam go leciutko w głowę, potem w nos a skończyłam na ustach. Hazza uśmiechnął się przez niego i pociągnął w swoją stronę tak, że siedziałam mu na kolanach. Po raz kolejny całowaliśmy się bez opamiętania. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo go kocham. Te usta mogę czuć na moich do końca mojego życia. 
- takie pobudki mogę mieć codziennie- uśmiechnął się.
- jak będziesz grzeczny to pomyślimy- zaśmiałam się się- możesz zacząć od teraz i grzecznie iść się wykąpać.
- dobrze, proszę pani- zaczął się śmiać, a ja razem z nim.- Zaraz wracam. A tak w ogóle to fajnie wyglądasz w moich ciuchach.- Rzuciłam w niego poduszką, ale on zdążył się odsunąć.
- chciałaś mnie zabić- udał oburzonego. – Musisz mnie teraz za to przeprosić.
Podeszłam do niego i go pocałowałam
- wystarczy?- Zapytałam
-hmmm. Nie! Jeszcze jeden.- Zaśmiałam się i dałam mu krótkiego buziaka.
- idź już! Jest późno.
Minęło kilka minut a Harry wyszedł tylko w białym ręczniku przepasanym na biodrach. Ale on ma klatę! Zaczęłam się mu przyglądać. Ale on jest śliczny
- zapomniałem bokserek.- Uśmiechnął się a ja zrobiłam się cała czerwona. – Co się tak na mnie patrzysz?
-nie nic.. A nie mogę?- Spytałam.
- oczywiście, że możesz.- Wziąć bieliznę i poszedł się ubrać.
Ja położyłam się na wielkim łóżku i na niego czekałam. Chwilę później poczułam zimne ręce przy moim ciele.
- Harry! Jesteś zimny- krzyknęłam.
- to mnie przytul i będę już ciepły;)
-, ale dzisiaj masz dobry humor- zaśmiałam się.
- przy Tobie zawsze.
- dobra, dobra, nie słodź mi już tu i chodź spać. Jestem bardzo zmęczona.
- ja też.- Powiedział i ziewnął.
- mogę się do ciebie przytulić- spytałam.
-oczywiście słonko.
Wtuliłam się w jego nagi tors. Nawet nie pytałam, czemu nie ma koszulki, bo pewnie ja mam ją na sobie. Zaczęłam myśleć o mojej babci. Mam nadzieję, że jej stan się poprawi… jak tylko będzie lepiej to może zgodziłaby się wylecieć z nami do Londynu. Zastanawiałam się nad tym jeszcze przez jakiś czas. Zobaczyłam, że Loczek już śpi, więc postanowiłam zrobić to samo i po kilku minutach odpłynęłam w jego objęciach. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Siemka!♥
dzięki wam jest nowy rozdział. mam nadzieję, że wam się podoba
swoją opinię zawsze możesz zostawić w komentarzu ;]
następny rozdział jak będzie 5 komentarzy ;)
zaraz zabieramy się do pisania.
Paa! ♥.

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 12. Gleam of hope

w poprzednim rozdziale: 

Nagle zadzwonił mój telefon. Zobaczyłam na jakiś numer, który nie miałam zapisany, więc postanowiłam nie odbierać. Ktoś był bardzo nachalny i dzwonił już chyba z dwa razy. 
- Harry, ja na chwilę wyjdę bo ktoś się do mnie dobija.
-to pójdę z tobą.
- okey, chodź na dwór.
Zadzwoniłam pod ten numer, ale nikt nie odbierał. Po kilku minutach telefon znowu zaczął dzwonić.
-Hallo?
- dzień dobry- odezwał się mężczyzna który mówił po polsku. Zdziwiłam się, bo przecież nikt nie miał mojego nowego numeru. Tylko babcia...





****Oczami Harrego ****
-Co się stało? -Podbiegłem do niej, miała zaszklone oczy. Nie odpowiadała tylko patrzyła się w ekran telefonu.  Odwróciła się i bez słowa we mnie wtuliła.  
-Ona jest w szpitalu, Harry -nie wytrzymała i dala upust łzom. 
-Kto jest w szpitalu? Lily, uspokój się i wszystko mi opowiedz.  -Wyszliśmy na dwór. 
Nie przestawała szlochać. 
-Ci, kochanie, nie płacz -głaskałem ją po głowie.  
-Dzwonili do mnie z Polski, dokładnie ze szpitala w Polsce. Moja babcia tam leży, podobno znalazła ją sąsiadka była nieprzytomna, Harry, tak bardzo się boję. - Wytłumaczyła mi. Wiedziałem, ze ją to boli. Dużo mi opowiadała o swojej babci. 
-Spokojnie, chodź, wracamy do domu. -Wziąłem Lily za rękę i bez pożegnania poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jej domu.
- mam swoje Klucze - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko. Weszliśmy do domu i usiedliśmy na kanapie.  -Idę po coś do picia -powiedziała Lily -poczekaj.  -Kiwnąłem tylko głowa na zgodę. 
Myślałem, co teraz. Lil pewnie tak tego nie zostawi, będzie chciała wracać do babci, ale przecież nie może. Tam znajdą ją rodzice i już nie wypuszczą z domu.  Muszę jej jakoś pomoc. Do salonu weszła ona, z dwiema szklankami wody. Postawiła je na stoliku i usiadła obok mnie. 
-Harry - powiedziała cicho -muszę do niej jechać..
-Wiedziałem! 
-daj mi skończyć!
-przepraszam, mów -wziąłem łyk wody. 
-Muszę do niej jechać i dowiedzieć się, co się stało. Harry, ona przecież nie jest młoda, w tym wieku... Ja się po prostu boję.. Boje się, ze mogę ja stracić.  - Schowała twarz w dłoniach i znowu zaczęła szlochać. 
-Ja też się o ciebie boję, nie mogę Cię tam puścić. A co jeśli ojciec Cię znajdzie? -Spojrzała na mnie.  
-Nie mogę żyć wspomnieniami, nie mogę się bać, ty również nie możesz. Wracam, już postanowiłam, nic mnie nie zatrzyma, przepraszam - wtuliła się we mnie. Co mogłem zrobić? Tak naprawdę nic. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo różnych pomysłów. "Wiem! " Zerwałem się na równe nogi.  I podbiegłem do drzwi. 
-już wiem! Zaraz wracam kochanie!  -Posłałem Lily całusa i wybiegłem z domu
**** w domu  One Direction  ****
-lecę do Polski –krzyknąłem gdy tylko wszedłem do salonu. zapadła cisza, wszyscy popatrzyli się na mnie dziwnie i po chwili wypchnęli śmiechem.  
-No, to było dobre, nie powiem, ze nie. -Powiedział Lou.  
-Louis idioto, naprawdę lecę do Polski, razem z Lily. 
-Ale jak, po co dlaczego? -spytał Niall z pełna buzia jedzenia? 
-Nie przerywajcie mi to wam wszystko opowiem -usiadłem wygodnie na sofie.  -Lila chce wracać do Polski, bo dostała telefon od lekarza, ze jej babcia jest w szpitalu. Nie mogę jej puścić tam samej, a uparła się, ze wraca, nie zatrzymam jej.
-Ale jak ty to sobie wyobrażasz? -Liam wstał z kanapy i zaczął chodzić po pomieszczeniu.  - A praca? Przynajmniej raz w tygodniu musimy być w studio, ile masz zamiar tam siedzieć? 
-nie wiem, musimy się najpierw dowiedzieć, co z jej babcią, może ją zabierzemy tutaj, do Londynu, nie mam pojęcia....  -Westchnąłem. 
-Prawdopodobnie nie będzie chciała przyjechać, starsi ludzie nie lubią zmieniać miejsca zamieszkania, są zbyt przywiązani do własnego domu.
-Wiem Zayn, ale będę musiał coś wymyślić, nie mogę tego tak zostawić.
-Będę się nad tym zastanawiać pod czas lotu, teraz nie ma czasu, idę się pakować.  - Powiedziałem i pobiegłem do swojego pokoju.  Wziąłem walizkę i zacząłem wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy.  Kiedy wszystko zabrałem zszedłem na dol. i pożegnałem się z chłopakami?
-do zobaczenia debile!  Powiedzcie szefowi, żeby się tak nie wkurzał - zaśmiali się a ja po chwili bylem już u mojej dziewczyny.  
- nie Harry, lecę sama, ty masz prace, a ja nie zamierzam wracać tak od razu. - Lily opierała się o walizkę ze zakrzyżowanymi racami na klatce piersiowej. 
-wiem, ale nie puszcze Cię tam samej. Ciężko mi bez ciebie spać w nocy, a co dopiero nie widząc Cię przez jakiś czas, nie wytrzymałbym. -Przytuliłem lily - a teraz chodź, jedziemy na lotnisko.  -Uśmiechnęła się do mnie i złapała za moja rękę.
****Oczami Lily****
Usadowiłam się wygodnie w fotelu samolotowym, a obok mnie usiadł Harry.  Nie byłam całkowicie szczęśliwa, znowu. życie jednak napisało dla mnie smutny scenariusz. Jedynym szczęściem był Harry i drugim Caro. Ktoś pomyśli "masz kochającego chłopaka i przyjaciółkę, masz wszystko " właśnie nie, nie mam wszystkiego. Brakuje mi rodzinnego ciepła, które dawała mi babcia. Teraz, kiedy dowiedziałam się, ze jest w szpitalu mój świat się zawalił. Niby jestem daleko od niej, ale wiem, że ją mam, że zawsze mogę wrócić i bez słowa się do niej wtulić, wypłakać i powiedzieć, co czuje.  Wiem, że mnie wysłucha i powie, że mnie kocha.. że zawsze będzie kochać i to najważniejsze.  Nie wiem, co zrobię, jeśli jej zabraknie, na radzie nie potrafię sobie tego wyobrazić.  Na razie musze do niej wrócić.  Boję się, ze znajdą mnie tam rodzice i już nigdy nie wypuszczą z domu, mam jednak nadzieję, że o mnie zapomnieli. Nie chce ich widzieć, nie chce ich znać. Spojrzałam przez samolotowe okno. Na lotnisku stało pełno dziewczyn. Domyśliłam się, ze to fanki. Jedne trzymały kartki z napisem "Harry!  Wracaj szybko " i w podobnie. Zauważyłam tez kartkę, na której był napis Harly.  Połączenie naszych imion, Lily i Harry uśmiechnęłam się na ten widok, to było strasznie mile z ich strony.  
-Spójrz Harry.- Posiedziałam do chłopaka a ten wyżal się przez okienko. -Widzisz ten napis "Harly „? 
-Tak księżniczko, prawda, że to urocze? -Szepnął i pocałował mnie w usta.  Po chwili wystartowaliśmy. 
-Lily, powiedz mi, bo zawsze mnie to zastanawiało... Skoro jesteś Polka to skąd twoje imię i nazwisko, nie jest Polskie, prawda? -Spytał Hazz. 
-Nie, mój ojciec pochodzi z Anglii, to, dlatego.
-No i wszystko jasne.  - Harry pocałował mnie lekko w ramię, a następnie się na nim oparł.
-Nie wiem jak ty, skarbie, ale ja się prześpię.  
-Śpij Harry,  ja nie mam ochoty spać -odparłam i ponownie spojrzałam w okno. 

Ten sam widok widziałam kilka miesięcy temu,  kiedy leciałam do Londynu spełniać marzenia,  kto by pomyślał,  że wszystko się tak potoczy...










Zaciągnęłam się powietrzem.  Do moich płuc dotarło chłodne,  polskie powietrze.  Na lotnisku było mokro. Nie dawno musiał padać deszcz.  Znów tu wróciłam. Miałam tego nigdy nie robić, miałam spełniać marzenia,  miałam cieszyć się życiem,  ale nie tutaj, tylko w Londynie.  Wiedziałam,  że kiedyś ten dzień nastąpi,  wiedziałam,  że kiedyś będę musiała wrócić.  Automatycznie do głowy napłynęła masa wspomnień. Blizny,  siniaki,  żyletka, alkohol,  krzyk...  Dość!  Nie mogę o tym myśleć. To już nie wróci. Już nie jestem tą samą Lily, nic mi się tu nie stanie. Mam Harrego,  nie mogę się bać.  Odebraliśmy swoje bagaże i taksówka pojechaliśmy pod szpital,  którego adres podał nam lekarz.  Zaczęłam się trząść. Chyba Harry to wyczul.
-Spokojnie,  wszystko będzie dobrze -przytulił mnie. 
Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do wielkiego budynku.  Od razu w moje nozdrza trafił ostry zapach leków. Nienawidziłam tego odoru. Zawsze mi się źle kojarzył.
- przepraszam, na której sali leży Zofia Malinowska?  -spytałam pielęgniarki. 
-pokój 260. Na 3 piętrze w prawo, na końcu korytarza -odparła sucho kobieta.
Razem z Loczkiem poszliśmy do windy. Wcisnęłam szybko odpowiednie piętro, i ruszyliśmy w górę. Strasznie bałam się tego co zobaczę. Harry cały czas mnie przytulał i mówił, że wszystko będzie dobrze, lecz ja miałam inne przeczucia. Spodziewałam się najgorszego.
 Kilka minut później byliśmy pod salą. Bałam się wejść.
- zobaczysz będzie dobrze. Pamiętaj że zawsze będę przy Tobie.- powiedział mi Styles cicho na ucho. 
- wiem, dziękuję Ci, że jesteś tu ze mną. Bez Ciebie chyba nie dałabym rady sama.
- nie masz za co mi dziękować- odpowiedział mi i pocałował w czoło.- wchodzimy?
Nie odpowiedziałam. Kiwnęłam głową, że się zgadzam i weszliśmy do środka, a tam zobaczyłam coś czego nigdy bym się nie spodziewała…

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!♥.
jest już 12 rozdział!
nadal nie komentujecie....;/
a to strasznie motywuje.
niestety ale ja i Kudzia jesteśmy trochę chore, ale następny rozdział jest już w połowie napisany.
czekamy na was ;)
Tym razem 4 komentarze ;33
cześć ;D

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 11. My fortune faded...




Dni miały szybko.  Przynajmniej raz w tygodniu miałam sesje,  Caro znacznie częściej,  ale nic dziwnego, dłużej jest w modelingu ode mnie. Z Harrym spotykamy się prawie codziennie. Jeżeli nie możemy dzwonimy do siebie i tak potrafimy przegadać pół dnia. Powoli przychodzi jesień. Dokładnie 3 dni temu skończyły się wakacje. Nigdy nie lubiłam jesieni. Ta atmosfera zawsze jeszcze bardziej mnie dobijała. Wychodziłam z domu tylko do szkoły i kiedy padał deszcz.  Lubiłam wtedy chodzić i moknąc, czułam wtedy jak by wszystkie smutki spłynęły razem ze mną.  O depresji zapomniałam całkowicie, jestem teraz wyjątkowo szczęśliwa. Czuję, ze ta jesień będzie przepełniona radością, nic nie może mi tego zepsuć. Z moich rozmyślań wyrwał mnie sms. 


„Hej skarbie. Dzisiaj jest impreza u Eda. Może poszłabyś tam ze mną?.xoxo”


Hmm. W sumie to mogę iść na tą imprezę. Loczek wie że Ed jest moim idolem. Kocham jego piosenki, ale teraz coraz częściej zaczynać słuchać One Direction. Szybko mu odpisałam.


„ Cześć kotku. Z Tobą zawsze. A o której jest ta impreza?.xoxo” 


Kilka minut później dostałam odpowiedź.


„ Impreza się zaczyna o 18, ale będę po ciebie godzinę wcześniej, bo Ed mieszka po drugiej stronie Londynu, więc trzeba szybciej wyjechać ;( Kocham cię;* do zobaczenia.xoxo”


Co?? Jak mam się tak szybko wyszykować. Dał mi tylko godzinę, żeby się ogarnąć. A ja leże w dresie w łóżku i obżeram się czekoladą. 
Szybko wyskoczyłam z wyra i pobiegłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod zimną wodę. Umyłam włosy moim truskawkowym szamponem i resztę ciała.  Potem owinęłam się w ręcznik i pobiegłam do szafy. Nie wiedziałam co założyć. Czy coś bardziej eleganckiego, czy na luzie. Stałam przed nią już chyba z 20 min zastanawiając się co włożyć na siebie. Przypomniało mi się, że ostatnio jak byłam na zakupach z Car to kupiłam fajną sukienkę galaxy. Będzie w sam raz na tę okazję. Poszukałam ją jak najszybciej w garderobie i dobrałam do niej dodatki.
 Ubrałam się w nią i poszłam do łazienki zrobić makijaż. Postanowiłam podkręcić sobie jeszcze włosy i zrobić delikatne loki. 
Zdążyłam akurat zejść na dół a zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. A za nimi stał uśmiechnięty jak zawsze Harry .

- woow! Ślicznie wyglądasz- powiedział.
- dzięki- zaczerwieniłam się trochę, bo nie byłam przyzwyczajona do komplementów, ale od loczka słyszę je coraz częściej.
- jesteś gotowa?- spytał.
- tak, tylko jeszcze pójdę po torebkę, wejdź- otworzyłam mu drzwi i pobiegłam na górę nie odwracając się już. 
Wpadłam do mojego pokoju jak przeciąg i zwinęłam kopertówkę z krzesełka i poszłam do garderoby po buty. Wzięłam zwykłe czarne szpilki w rękę i zeszłam z powrotem na dół. Harry opierał się o sofę i patrzył na schody czekając na mnie. Gdy zobaczył, że się zbliżam zaczął iść w moją stronę. Chwilę później staliśmy naprzeciwko siebie i stykaliśmy się czołami.
- kocham cię- wyszeptał Styles
- ja ciebie też- powiedziałam również cicho. Pocałowałam go namiętnie
-to co? Jedziemy?- spytałam się chłopaka.
- tak, chodź- Hazza złapał mnie w talii i ruszyliśmy w stronę drzwi. Nagle otworzyły się, a w nich stanęła Car.
- a wy gdzie się wybieracie?- dopadła nas.
-na imprezę do Eda- odpowiedział jej Harry
-aaaa, też miałam jechać, ale bym się nie wyrobiła. Jak widzicie dopiero wróciłam- powiedziała zdyszana Caro.- Lily! Jak ty ślicznie wyglądasz.
-dzięki.- zaśmiałam się.
- i zrobiła się na bóstwo w godzinę, naprawdę ją podziwiam- powiedział loczek i pocałował mnie w głowę.
-wow! Jestem po wrażeniem. Naprawdę świetnie wyglądasz w tej sukience. 
- dobra, dosyć już tych komplementów. Musimy jechać bo się spóźnimy.- odezwałam się i wyszłam.
- poczekaj na mnie- wydarł się Harry. Stanęłam i czekałam na Stylesa. On podbiegł i pocałował mnie w policzek.
- idziemy do samochodu?- spytał się
- tak- odpowiedziałam rozpromieniona.
Szliśmy kilka minut i znowu dostaliśmy do czarnego lang rovera. Hazza otworzył mi drzwi i pogógł wejść. Nie jest tak łatwo wspiąć się do takiego wysokiego auta. Loczek szybko obiegł samochód i usiadł za kierownicą. Włączył radio i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy w ciszy. Myślałam nad tym czy Harry pozwoliłby mi jeździć swoim autem. Postanowiłam, że go spytam.
- Harry?
- Tak?
- tak się zastanawiam, czy dałbyś kiedyś mi poprowadzić swoje auto?- spytałam
- hmm. Niech się zastanowię. – po chwili odpowiedział- NIE!
- ale czemu? 
- bo ja jestem od worzenia Ciebie a nie ty mnie.- uśmiechnął się pokazując te swoje słodkie dwa dołeczki
-a jakbym chciała gdzieś pojechać a nie miałabym czym?- zapytałam
- to wtedy bym cię tam zawiózł
- a jakbyś nie mógł, bo np. byłbyś na próbie albo coś?
- to wtedy w ostateczności mógłbym ci pożyczyć, ale jakbyś zrobiła chodź jedną rysę to nie wiem co bym ci zrobił- zaśmiał się.
- okki, więc wolę pożyczyć od Car- uśmiechnęłam się. 
Nagle w radiu zaczęła lecieć Jamal i jego najnowsza piosenka. Zaczęłam śpiewać pod nosem.
- to po polsku?- spytał się Harry.
- tak. To jest Jamal. Jeden z najlepszych wokalistów w Polsce.
- a mogłabyś mi przetłumaczyć refren?
- Stay.. I need you here
that what I have inside only bring me down..
Stay.. Sort out my dreams
One of them that's we for sure..
Stay.. I need you here 
that what I have inside don't want to split in half..
Stay.. Sort out my tears 
one of them is you for sure..
Po polsku: 
Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół,
Zostań, poukładaj mi sny,
Jeden z nich na pewno to My,
Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam, nie chce się dzielić na pół,
Zostań, poukładaj mi łzy,
Jedna z nich na pewno to Ty
-Piękna..- rozmarzył się Styles.
- wiem. W Polsce jest wiele ludzi, którzy mają świetne piosenki ale nie mają kasy żeby rozwinąć swoją karierę. Więc nieraz tylko puszczą ich w polskim radiu i nic więcej. Ale ten raper jest naprawdę świetny, a jego piosenki każdy kto słyszy od razu się zakochuje.
-rozumiem. Po prostu nie mają żadnego sponsora.. 
- dokładnie. Ale naprawdę kocham tą piosenkę.
- tak naprawdę to też się w niej zakochałem- zaśmiał się Harry
Przetłumaczyłam cała piosenkę loczkowi i nauczyłam go śpiewać po polsku pierwsze dwa wersy. Cały czas się z niego śmiałam, bo nie umiał wypowiedzieć kilku słów po polsku.
-oo, jesteśmy na miejscu- powiedział roześmiany Hazza
- jezuu, jaki wielki dom, ale wy chyba macie jeszcze większy.- zaśmiałam się
-się wie. Nasz jest najlepszy- uśmiechnął się.
-oczywiście. Jakiś ty skromny.
- zapomniałaś dodać uroczy- powiedział 
-hahahaa! Tak, zapomniałam dodać. I do tego jeszcze słodki
-a ty jesteś piękna, słodka, urocza, śliczna.. mogę wymieniać w nieskączoność ale zaraz spóźnimy się na imprezę.
- to chodźmy a nie tak stoimy na środku ulicy.
Udaliśmy się w stronę drzwi. Słychać było już z daleka głośną muzykę. Weszliśmy do środka. Było tam pełno ludzi. 
- poszukamy Eda?- spytał się loczek
- jasne, chciałabym go poznać. Wiesz, że jest on moim idolem?
- oczywiście, że wiem, bo mi mówiłaś, a ja zawsze ciebie słucham.- uśmiechnął się do mnie
- bardzo mnie to cieszy Haroldzie.- zaśmiałam się
udaliśmy się w stronę bufetu, przy którym stał barman.
- co podać? – spytał się
-hmmm. Nie wiem. Poproszę coś słabego- powiedziałam.
- a dla pana?
- ja dziękuję, prowadzę- odezwał się Styles.
Chwilę później miałam już swojego drinka. Nie wiem co to było, ale smakowało pysznie.
- o patrz! Tam stoi Ed- wykrzyczał mi Harry do ucha.
- to chodźmy.
Hazza objął mnie w talii i podeszliśmy do niego. Akurat z kimś rozmawiał ale Harry nie zwrócił na to uwagi.
- siemka Ed!- krzyknął loczek i przybili piątke, a ten go przytulił
- siemka Styles. Miło cię widzieć.- uśmiechnął się rudy.
-poznaj moją dziewczynę, Lily.
- hej, Ed- wystawił rękę w moją stronę, a ja szybko ją uścisnęłam 
- Lily- uśmiechnęłam się- miło cię poznać.
- ciebie również. Co tam u ciebie słychać Harry?
- w sumie to po staremu, nic się za bardzo nie zmieniło. Oczywiście oprócz tego, że jestem z lily.
- cieszę się, że w końcu z kimś jesteś. Już się zaczynałem o ciebie martwić.- zaśmiał się
- bardzo śmieszne. To może powiesz co u ciebie słychać mądralo?
- U mnie też po staremu. Sorry ale muszę już iść, goście wzywają. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- Ed zwrócił się do mnie
- też mam taką nadzieję- uśmiechnęłam się.
- to jak coś to dzwońcie. Miłej zadawy.
- nawzajem- odpowiedział Styles.
- idziemy tańczyć?- spytałam
- jasne, jestem mistrzem tańca- zaśmiał się Hazza
- zaraz się przekonamy mistrzu- pocałowałam go i poszliśmy na parkiet.
Leciało akurat wake me up –avicii. Kocham tą piosenkę. Zaczęliśmy z Harrym wywijać na parkiecie. Naprawdę świetnie tańczył. Po kilku szybkich piosenkach przyszedł czas na coś wolniejszego. Puścili rihanne- stay. Wtuliłam się w tors chłopaka i zaczęliśmy tańczyć. 
-Harry?
-Mhmm?
-ja jestem twoją dziewczyną?
- oczywiście, że tak.-zaśmiał się
- ale przecież mnie nie pytałeś o zdanie- droczyłam się z nim. Nagle się zatrzymał i spojrzał mi w oczy. 
-Lily Valious czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- nie wiem, nie wiem..-zaczęłam się z nim drażnić, specjalnie żeby go zdenerwować- oczywiście, że tak!- krzyknęłam, na co on mnie namiętnie pocałował. 
- siema, siema gołąbeczki- wydarł się obok nas Louis. Szybko odskoczyliśmy od siebie i zaczęliśmy się śmiać.
-z czego tak się śmiejecie?- spytał Niall.
-nie wiem- powiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać, a zaraz za mną śmiali się już wszyscy. Nasz napad przerwał Liam, który podszedł do nas z jakąś dziewczyną. 
- hej Lily. Poznaj moją dziewczynę Danielle.- odezwał się Payne
- cześć. Lily jestem- podałam rękę Dan.
- Danielle.
- to co? Idziemy się napić?- spytał się mulat.
- to chodźmy.
Wypiliśmy kilka drinków i w siódemkę poszliśmy na parkiet. Tańczyłam z wszystkimi chłopakami na zmianę. Jeszcze nigdy nie bawiłam się tak dobrze. Nagle zadzwonił mój telefon. Zobaczyłam na jakiś numer, który nie miałam zapisany, więc postanowiłam nie odbierać. Ktoś był bardzo nachalny i dzwonił już chyba z dwa razy. 
- Harry, ja na chwilę wyjdę bo ktoś się do mnie dobija.
-to pójdę z tobą.
- okey, chodź na dwór.
Zadzwoniłam pod ten numer, ale nikt nie odbierał. Po kilku minutach telefon znowu zaczął dzwonić.
-Hallo?
- dzień dobry- odezwał się mężczyzna który mówił po polsku. Zdziwiłam się, bo przecież nikt nie miał mojego nowego numeru. Tylko babcia...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ;)
pod ostatnim rozdziałem był tylko jeden komentarz..;(
naprawdę zastanawiamy się z Kudd nad dalszym pisaniem tego bloga.
jeśli przeczytasz rozdział a nie będzie ci się chciało dodać komentarza to napisz do mnie na fb.
Link: https://www.facebook.com/sulu2728
chociaż to bedzie dla nas znak, że mamy pisać dalej.
dzięki i mam nadzieję do zobaczenia. 

jak będą 3 komentarze dodajemy nowy rozdział, który jest już napisany, więc czekamy tylko na was.;)






piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 10. But what I know is I wasn’t meant to walk this world without you.

-Lily, mogę wejść? -Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Jasne Car, nie pytaj tylko wchodź. Blondynka obrzuciła mnie szerokim uśmiechem i usiadła na brzegu łóżka.
-List do Ciebie -wyjęła zza pleców zdobiona kopertę.
-Do mnie? Odkąd tu mieszkam jeszcze nic do mnie nie przyszło. - Odebrałam od przyjaciółki list. Zaczęłam się nim bawić, i obrazach w palcach.
-No, na co czekasz? Otwieraj -Caro się niecierpliwiła. Zaczęłam powoli odpakowywać kopertę. Wyjęłam z niej fioletowy, pergaminowy papier. Rozłożyłam i zaczęłam czytać na glos.

 "W parku stoi pewna ławka, wszyscy się nią zachwycają, podobno, kiedy się na niej usiądzie spełnia się jego marzenie. Odszukaj ją, usiądź i pomysł, czego najbardziej pragniesz. Xoxo "

 Skończyłam czytać i spojrzą na Car. Oczy miała rozwarte ze zdziwienia, a usta okrywał szeroki uśmiech.
-Czemu tu jeszcze siedzisz -spytała -leć do tego parku i dowiedz się, o co chodzi. -Wstała z łóżka i zaczęła mnie z niego ściągać -no szybciej!
-Dobra, idę, ale jak mnie zgwałcą to będzie twoja wina. -Zaśmiałam się. Ubrałam się i zeszłam zjeść coś na szybko. Kiedy wszystko wzięłam poszłam do parku. Po kilku minutach bezczynnego chodzenia w końcu znalazłam jakaś ławkę, która była bardziej oryginalna od reszty. Usiadłam na niej
-Niech wszystko się ułoży - powiedziałam do siebie po cichu. Wtedy ktoś do mnie podszedł, a mianowicie był to starszy mężczyzna około pięćdziesiątki, usiadł obok mnie i bez słowa podał mi kopertę, taką samą, jaka dala mi Car. Po chwili powiedział:
- liczę, ze wszystko się ułoży -posłał mi ciepły uśmiech i odszedł. Nie wiedziałam, o co może chodzić, byłam bardzo zdziwiona. Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej kolejny tego dnia list.

"Miły starszy pan, prawda? Jeżeli to czytasz to znaczy, ze pomyślałaś życzenie. Teraz chodź pod Big Bena, tam pokierują cię dalej "

 Ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca. Włożyłam słuchawki do uszu. Nawet nie wiem, kiedy dotarłam na miejsce, nie zauważyłam niczego szczególnego. Po chwili podjechała czarna limuzyna, z której wyszedł przystojny chłopak w czarnym garniturze i powiedział, że mam z nim jechać. Przez chwile wahałam się, ale wsiadłam i ruszyliśmy. Niestety nie wiedziałam gdzie jedziemy, bo szyby w aucie były przyciemnione. Zaczęłam się bać, że ktoś może mi coś zrobić. W końcu auto się zatrzymało a chłopak wyszedł i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i nie wiedziałam, co się dzieje. Zobaczyłam czerwony dywan wysypany płatkami róż, która prowadziła do śnieżno białej altanki, którą obiegał bluszcz z różnymi rodzajami kwiatów.
Na samym środku stał nakryty stół a obok niego przepiękny chłopak z burzą loków na głowie. Odwróciłam się a samochodu już nie było. Postanowiłam iść do altany. W tle leciała spokojna muzyka. Zaczęłam zbliżać się do niego a on nagle się odwrócił i zaszczycił mnie przepięknym uśmiechem.
- Witaj Piękna! Widzę, że trafiłaś.- Podszedł do mnie i pocałował w policzek.
- Hejj, to wszystko dla mnie?- Niedowierzałam w to, co widzę.
- oczywiście. Wszystko dla Ciebie.- Odparł uśmiechnięty od ucha do ucha - podoba się Ci się?
- czy mi się podoba?! Ty się jeszcze pytasz?! Nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego!- Powiedziałam i mocno go przytuliłam
 - Kocham cię – powiedział cicho mi na ucho. Milczałam. Przez jakiś czas zastanawiałam się, co mu powiedzieć. Postanowiłam dłużej już nie ukrywać swoich uczuć. Przemyślałam wszystko, postanowiłam, że jestem gotowa na następny krok.
- Harry muszę ci coś powiedzieć- zaczęłam cicho.
- słucham- powiedział zaciekawiony.
- ja też Cię kocham.- Odparłam cicho i oblałam się rumieńcem. Przytuliłam się jak najmocniej umiałam i schowałam twarz w jego szyi. Loczek wziął mnie na ręce i zaczął kręcić wkoło. Zaczęłam piszczeć jak opętana.
- Puść mnie! Harry!- Zaśmiałam się Powoli opuścił mnie na ziemię i zaczął zbliżać twarz do moje. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum. Zapach, przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze warg zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym, po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy, . On jednak mnie nie puścił. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Gładził mnie po włosach jedną ręką, drugą cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić. Miałam dość powstrzymywania się. Chciałam żyć chwilą i nie martwić się o konsekwencje. Chciałam być z nim tu i teraz. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech. Przestał się liczyć czas, przestał się liczyć świat tylko my. Powoli odsunęliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
- może w końcu coś zjemy?- Zaśmiał się Harry. Przytaknęłam i usiedliśmy do stołu. Kolacja była pyszna. Loczek pochwalił się, że sam ugotował kurczaka, którego jedliśmy. Cały czas rozmawialiśmy o najróżniejszych rzeczach. Śmialiśmy się, gadaliśmy. Spędziliśmy tak cały wieczór.
- może dzisiaj będziesz spać u mnie?- Spytał się
- no okej, ale nie mam ciuchów.
- zawsze mogę ci coś pożyczyć- uśmiechnął się promiennie Harry, na co ja odpowiedziałam tym samym.
- Zbieramy się?
- tak. Robi się zimno.- Jak to powiedziałam chłopak zdjął z siebie marynarkę i zarzucił mi na ramiona.
 - dzięki- powiedziałam i go przytuliłam a on położył rękę na mojej talii. Ruszyliśmy w stronę auta.
- woow! Jaki samochód? Ile ich masz?
- wiem, robi wrażenie. Sporo- zaśmiał się. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę domu Hanzy. Chwilę jechaliśmy w ciszy. Po jakimś czasie Harry zadał mi pytanie
-posłuchaj, czy ty mówiłaś prawdę, no wiesz..
-Tak Harry - posłałam mu ciepły uśmiech, co on odwzajemnił.
 -Ale, co tak najbardziej we mnie kochasz? - Spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem. Zmyśliłam się. " Właśnie.."
-Za wszystko, kocha się za nic, prawda? Nie musi być żadnego powodu. Spojrzałam na niebo. Tego wieczoru było piękne. Oświetlone mnóstwem migoczących gwiazd.
-A ty Harry?
-Co ja?
- za co mnie kochasz? - Zadałam pytanie, a moją twarz oblał rumieniec.
-Za wszystko -zaśmiał się, lecz los chwili spoważniał i dodał
-Za to jak pięknie się uśmiechasz. Zawsze, kiedy widzę Cię smutną chcę coś zrobić, zęby na twoja twarz wkradł się, chociaż malutki uśmiech. Kocham Cię za to jak próbujesz odgarnąć swoje włosy z twarzy, kiedy wieje wiatr, kocham Cię za to, kiedy się rumienisz, kocham Cię, kiedy się denerwujesz, obrażasz, kiedy robisz różne miny, kiedy zamyślasz się, kiedy patrzysz prosto w moje oczy, kiedy, po prostu za wszystko, Lily, jesteś idealna. - ja niestety posiadam wiele wad, np. kieruje się emocjami i przez to kiedyś dostane kopa. Szczególnie, jeśli chodzi o takie sprawy jak miedzy nami. Ale plus jest jeden tej całej sytuacji...Po raz pierwszy powiedziałam, co czuje nic nie ukrywając.
- Powtórnie spojrzałam na niebo. W tej samej chwili zatrzymaliśmy się przed domem Hazzy.
-Może i tak, ale już powiedziałem, dla mnie jesteś idealna, nie zamieniłbym Cię na nikogo. Posmutniałam.
 -Nie mów czegoś, czego nie jesteś pewien, spójrz na niebo, Hazz. Jest piękne tej nocy, prawda? -Przytaknął
-jest piękne tylko, dlatego, ze ozdabia je miliardy połyskujących, niczym diamenty gwiazd. Jeśli gwiazdy zakryją chmury, już nie będzie piękne, nikt nie zwróci na niego większej uwagi. Tak samo będzie ze mną. Jeśli mnie przestaniesz kochać, zgasnę, zniknę, będę niczym, będę tym, czym byłam zanim przyjechałam do Londynu. Rozumiesz mnie? -Popatrzyłam na niego. Jego oczy były zaszklone. Odwrócił się w moja stronę i lekko pocałował w usta.
-Nie przestane Cię kochać, nie umiałbym Cię zostawić. Nie umiałam mu odpowiedzieć. Po chwili wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu.
-Co tak cicho -rozejrzałam się po salonie.
-Może ich nie ma, -Hazz wzruszył ramionami. -Nie, jednak są.. -Uśmiechnął się i nawet nie zauważyłam, kiedy przygniotła go 4 chłopaków.
-udało się? -Spytał go szeptem Lou i popatrzył katem oka na mnie. Styles tylko rozszerzył usta w szerokim uśmiechu i zrzucił chłopców z siebie. Po 15 minutach zdecydowaliśmy, ze nie będziemy się nudzić tylko obejrzymy film. Padło na horror "cholera, umrę ze strachu " pomyślałam i usiadłam po miedzy Harrym i Niallem. Na ekran nie patrzyłam prawie wcale, cały czas byłam wtulona w Harrego. "Nigdy więcej "
 -świetne to było -Niall zerwał się z kanapy po skończonym seansie.
-Najlepsza była scena jak ten duch ją zaatakował -dodał rozbawiony Liam.
-chłopaki, ja idę spać. -Ziewnął Zayn. Po 5 minutach nikogo już nie było w salonie oprócz mnie i Harrego.
-Idziemy? - Spytał cicho.
-chyba nie dam rady, nienawidzę horrorów -nie chciałam otworzyć oczu. Poczułam jak Hazza bierze mnie na ręce.
-Postaw mnie, jestem za ciężka -protestowałam
-jesteś leciutka -położył mnie na łóżku w swojej sypialni. -Masz figurę lepsza niż nie jedna modelka. -Zaczął całować mnie po całej twarzy. Odsunął się na chwilę, a później znowu do mnie przywarł. Składał pocałunki na mojej szyi. Nagle poczułam ból.
- Harry.. – Wyszeptałam - czy ty właśnie zrobiłeś mi malinkę?- Zaśmiałam się.
-Tak- powiedział z dumą- nawet kilka- jego usta rozszerzyły się w promiennym uśmiechu. Nadal się całowaliśmy. Po chwili nie miałam już na sobie t-schirtu. Zdałam sobie sprawę,  że jest jeszcze za wcześnie. Przecież my nie jesteśmy nawet razem. Harry nie pytał się mnie o zdanie. Musiałam jak najszybciej to przerwać, bo i tak doszło to za daleko. Kocham go, ale dla mnie jest jeszcze za wcześnie na pierwszy raz.
- ja nie mogę…- wydusiłam z siebie. - Jeszcze jest za wcześnie dla mnie. Przepraszam
- rozumiem, nie będę nalegał. Wiem, że to dla Ciebie jest trudne, ja będę czekał tyle, ile będziesz chciała.
- dziękuję ci.- Powiedziałam i przytuliłam go Postanowiłam iść wziąć szybki prysznic. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie mam, w czym spać.
- Harry, pożyczysz mi jakąś koszulkę i bokserki?- Uśmiechnęłam się promiennie w jego stronę.
- oczywiście kotku- odwzajemnił uśmiech Styles.
- to ja zaraz wracam. Idę pod prysznic.
– okej, czekam. Weszłam do wielkiej łazienki Loczka, szybko zdjęłam dzisiejsze ciuchy i weszłam pod prysznic. Włączyłam sobie radio i zaczęłam śpiewać. Po 15 minutach wróciłam do pokoju Harry’ego.
- ładnie śpiewasz – pochwalił mnie.
- dzięki – zarumieniłam się.
- to teraz idę ja, za moment wracam - odezwał się i wyszedł. Położyłam się na łóżku. Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, że mu powiedziałam o swoich uczuciach. Ufam mu i mam nadzieję, że nie stracę go. 10 Min później loczek leżał już ze mną.
- ale jestem zmęczona po dzisiejszym dniu.
- ja też, i to bardzo. Może idziemy już spać?- Spytał się.
- w tym momencie o tym najbardziej marzę.
- a nie o całusie na dobranoc ode mnie?- Loczek zrobił smutną minkę
- o tym też oczywiście- powiedziałam i pocałowałam go w usta.
- a teraz możesz iść spać - wyszeptał mi do ucha Hazzy i ucałował w głowę.
- dziękuję ci za dzisiejszy dzień.
 - nie to ja dziękuje! Za to, co mi dzisiaj powiedziałaś i mam nadzieje, że jeszcze usłyszę te słowa nieraz.
- kocham cię. – szepnęłam - O te słowa Ci chodziło? - spytałam zadziornie.
- tak. Ja ciebie też kocham- Harry był wyraźnie zadowolony. pocałowaliśmy się jeszcze raz i odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.


---------------------------------------------------------------------------------------------------
no to mamy rozdział 10. 
zastanawiamy się czy pisać dalej, nie wiemy czy wam się podoba, jeżeli ktoś czytał niech zostawi komentarz, może to być zwykła kropka. ;)
kochamy was. <3
;3
mamy już następny rozdział napisany tylko potrzebujemy waszych komentarzy. ;)