poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 14 .You're the one I wanna hold


**** Następnego dnia****
Obudziłam się w ramionach najwspanialszego chłopaka na świecie. Było mi strasznie gorąco przez niego, bo oplótł się wokół mnie jak bluszcz. Nasze nogi były splecione, a jego dłonie położone były na mojej talii. Jak zaraz się nie wygrzebie z tego łóżka to się normalnie ugotuję… powoli zaczęłam się podnosić, lecz Harry zaczął mruczeć coś pod nosem. Wygramoliłam się i wzięłam z walizki te ciuchy. Poszłam do łazienki. Dzisiaj była piękna pogoda. Świeciło sierpniowe słońce, nie to co w Londynie, ciągle deszcz. Umyłam zęby i zrobiłam sobie lekki makijaż. Następnie się ubrałam i wróciłam do loczka, który nadal sobie smacznie spał. Wzięłam telefon, żeby sprawdzić, która godzina, a moim oczom ukazało się 20 nieodebranych połączeń i o połowę mniej smsów od Caro. No tak, przecież ona o niczym nie wie.. Szybko wybrałam jej numer. Odebrała po 2 sygnałach.
- Jezu! Lilly! Jak dobrze, że dzwonisz! Cholernie się o ciebie martwiłam. Gdzie ty jesteś?- Była bardzo zdenerwowana.
- cześć Car. Jestem w Polsce.-Odpowiedziałam jej.
- ale jak to w Polsce? Z kim? Dlaczego? Po co?- Zadawała pytania.
- uspokój się! Nic mi nie jest! Jestem tu z Harrym, bo moja babcia miała zawał.- wytłumaczyłam jej.
- matko! Przepraszam cię Lily! Nie wiedziałam, ale mogłaś do mnie zadzwonić, albo, chociaż napisać..
- wiem, też cię przepraszam. To wyszło tak nagle. 
-dobrze wybaczam. I jak się czuje twoja babcia?-spytała mnie.
-już jest lepiej. Lekarz mówił, że dzisiaj powinna się obudzić.
-mam nadzieję, że jej stan się poprawi.
-muszę już kończyć, bo fotograf się na mnie drze- zaśmiała się.
- okey, to pa- odpowiedziałam jej.
- paaa!
Po rozmowie z przyjaciółką postanowiłam, że już czas żeby obudzić śpiocha. Podeszłam do łóżka i usiadłam obok chłopaka.
-Harry, czas wstawać- wymruczałam mu do ucha.
-jeszcze chwilę mamo…-powiedział pod nosem.
-ja ci dam mamo..
Wzięłam moją czerwoną prostownicę i podłączyłam do prądu obok Loczka. 
- Harry.. Wstaniesz czy nie?- 
- proszę, jeszcze chwilę.
Skoro tak się bawimy.. wzięłam urządzenie do ręki i złapałam ostrożnie garstkę loków i zaczęłam je prostować.
- Lily? Czemu ja mam gorące włosy?- spytał
- nie wiem.. może dlatego, że ci je prostuje?- zaśmiałam się.
- o niee! – Wstał szybko z łóżka pociągając mnie na siebie. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam się śmiać. 
- z czego się tak śmiejesz?
-hmm. Niechaj pomyśle.. – Zrobiłam pauzę- Z TWOICH WŁOSÓW!- Wykrzyczałam, na co ten podniósł się szybko i pobiegł do łazienki.
- coś ty ze mną zrobiła kobieto!!- Wydarł się, na co ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
- też cię kocham! Mogłeś wstać po dobroci, a nie mówić do mnie mamo.
- serio tak do ciebie powiedziałem- spytał siadając na łóżku obok mnie.
- niestety tak, ale to było bardzo zabawne.
- dobra, dobra, już się na mnie nie wyżywaj. Idę się ubrać, bo już jest 12.
- no to się sprężaj- pocałowałam go w policzek.
- a dlaczego tu?- pokazał na miejsce gdzie go przed chwilą całowałam- a nie tu- wskazał na usta.
Uśmiechnęłam się i wpiłam w jego malinowe wargi. 
- kocham cię, wiesz o tym?- Zapytał.
- wiem. Ja ciebie też kocham- odpowiedziałam uśmiechając się.
Podszedł do walizki i wyciągnął ubrania i udał się do łazienki. Wrócił po kilku minutach.
- idziemy na śniadanie?- Spytałam.
- takk, jestem mega głodny- zaśmiał się i złapał za brzuch. Wybuchłam śmiechem tak jak on i poszliśmy do windy. Jechaliśmy w ciszy, Cały czas trzymając się za ręce. 
Po zjedzonym śniadaniu zamówiłam taksówkę i pojechaliśmy do szpitala. Weszliśmy do Sali, w której leżała moja babcia. 

****Godzinę później ****

-Panie Doktorze! - Zawołałam mężczyznę w białym fartuchu.  
-Tak?  W czym mogę pomoc? -Zdjął okulary i czekał na odpowiedz. 
-Czy Pani Zofia się wybudziła?  
-Zofia Malinowska?  Tak, właśnie od niej wracam. Mogą państwo iść ja odwiedzić.
- To ja poczekam, jak cos to mnie zawołaj -powiedział Hazza przed drzwiami szpitalnej sali. 
-Dobra, jak chcesz... Usiądź, spokojnie, napij się czegoś. Idę. 
'Wdech, wydech...  "
-cześć...  Babciu..  -Powiedziałam cicho. Widziałam, ze nie śpi.  Chwile patrzyła się na mnie niespokojnie, a po chwili gwałtownie podniosła się na łóżku.  
-Kochanie! -W jej oczach były łzy.  
-Babciu....- Nie wytrzymałam i jak najmocniej umiałam przytuliłam się do niej.  Z moich oczu również poleciały łzy.  
-Wnusiu, nawet nie wiesz jak się cieszę, ze Cię widzę, jakim cudem się tu znalazłaś? 
-lekarz do mnie zadzwonił, musiałam przylecieć.  
-Teraz mi wszystko opowiadaj. Jak w Anglii? - Na. Jej ustach malował się uśmiech, lecz oczy nie były tak samo radosne jak kiedyś.
-Cudownie, mam wspaniałych przyjaciół, prace, mieszkanie, moje wszystkie marzenia się spełniły. - Odpowiedziałam -i wiesz...  Chyba muszę Ci kogoś przedstawić.. 
-Przyleciałaś z kimś?  - Spytała tajemniczo.  
-Tak, z Harrym, nie chciał mnie puścić samej, zaraz go zawołam.  -Oblałam się rumieńcem. 
-jesteś z nim? -Babcia była pełna radości. 
-Tak -odpowiedziałam nieśmiało.  
-To lec po niego. -Babci nie schodził uśmiech z ust, Chociaż wiedziałam, ze jest bardzo słaba.  
-Za chwilkę, babciu...  Jak się czujesz?  -Uśmiech zszedł z jej twarzy. 
-Bywało gorzej, teraz mimo wszystko czuje się świetnie, bo tu jesteś.  - Przytuliłam ją  i wyleciałam na korytarz. 
-Harry..  - Dałam Loczkowi znak, ze może wejść. Złapał za moja rękę i razem weszliśmy do pomieszczenia.  
-To jest ten chłopak, niestety nie zna naszego jeżyka, będę tłumaczyć... 
-Dzień dobry-powiedział Harry, lekko przy tym sepleniąc. 
-Dzień Dobry chłopcze, milo cię poznać- przetłumaczyłam Haremu to, co mówiła. Trochę się poznali, wydaje mi się, ze jej się spodobał.  Rozmawialiśmy jeszcze przez godzinę, ja musiałam trochę tłumaczyć, ale babcia cześć słów rozumiała, kiedyś ją uczyłam angielskiego, a Hazza mówił bardzo wolno i wyraźnie.  Do sali wszedł lekarz 
-Proszę Pana, kiedy babcia będzie mogła wyjść? -Spytałam 
-myślę, ze jutro rano, ale będzie musiała w domu odpoczywać. 
-Rozumiem..  Będę się nią opiekować. - Złapałam babci rękę i uśmiecham się do niej. 
Doktor zapisał coś na karcie i wyszedł.  
-Jedziemy do hotelu?  -Spytał Harry.
-nie kochanie, ja zostanę z babcia, ty możesz jechać. Odpocznij.  - Chłopak przytaknął, pocałował mnie w policzek i wyszedł.  
-No i co..  Mieszkacie od jutra ze mną? -Spytała Zofia.  - Będę szczęśliwa. Będziemy razem piekły ciasteczka, a wieczorami siadały przy kominku i rozmawiały i ja będę Ci opowiadać różne historie, jak dawniej.  - Z mojego oka urwała się jedna samotna łza. - Nie... Nie będzie tak - babcia się zamyśliła, jej błękitne oczy, teraz prawie białe wpatrzone były w szarą ścianę. - Nie będzie tak jak wtedy, ty już nie jesteś małą dziewczynka, już nie będę Ci opowiadać bajek, to już nie będzie to samo, no i dochodzi Harry.  
-Wiesz babciu... Może już wyrosłam z opowiadań o czerwonym kapturku, mówiących zwierzętach i małych latający wróżkach. Dorosłam, ale chętnie posłuchałabym o czasach wojny, twojego dzieciństwa, o różnych zabawnym historiach, które przytrafiły się twoim znajomym.. Opowiesz mi coś jutro?  -.Otarłam wierzchem dłoni spływająca łzę. 
-oczywiście.. - Staruszka uśmiechnęła się, a jej oczy ponownie nabrały odcieni błękitu. - A teraz możesz jechać do domu,. Robi się późno, a ja pójdę spać. Kluczyki lezą pod kwiatkiem z tylu domu. 
-Dobrze, przyjadę jutro rano, do zobaczenia babciu - przytuliłam ją i wyszłam ze szpitalnej sali. 

Wsiadłam do taksówki i pojechałam do hotelu.  Tam na ławce przed wejściem zobaczyłam Harrego 
-Pakuj się, jedziemy do domu!  -Radosna usiadłam koło niego.
-do, jakiego domu? - Był zaskoczony.  
-Do babci domu... Przecież teraz muszę się nią opiekować.
-Aa, dobrze skarb, chodź po walizki.  - Hazza pocałował mnie czule w czoło. Po 15 minutach staliśmy przed domem z walizkami. Nic się to miejsce nie zmieniło.  Domek stal na odludziu, z dala od zatłoczonych, brudnych ulic. Był on otoczony łąkami i lasami. Sam wyglądem przypominał zaczarowana chatkę z baśni. Nie był duży, wręcz przeciwnie. Zbudowany z szarych kamieni.  Dach miał z ciemno czerwonych dachówek. Małe okna okolone były drewnianymi ramami, a gdzieniegdzie przeplatał się bluszcz. Z przodu wystawała weranda z kolumnami, po których pieli się dzikie róże.  W dzieciństwie wyobrażałam sobie, ze mieszkają tu zaczarowane istoty. Podeszliśmy do drzwi.  Podniosłam mała wycieraczkę z napisem Welcome i wyjęłam mały błyszczący kluczyk. Kiedy otworzyłam drzwi poczułam znajomy zapach, wspomnienia wróciły, znowu…
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siemaa!
i jest nowy rozdział ;)
Jutro sylwester ;]
więc.. SZCZĘSLIWEGO NOWEGO ROKU!
Życzą Kudzia i Sulu♥
następny rozdział jak bedą 4 komentarze ;)
wierzymy w was♥.
Pa! ;D

2 komentarze: