piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 12. Gleam of hope

w poprzednim rozdziale: 

Nagle zadzwonił mój telefon. Zobaczyłam na jakiś numer, który nie miałam zapisany, więc postanowiłam nie odbierać. Ktoś był bardzo nachalny i dzwonił już chyba z dwa razy. 
- Harry, ja na chwilę wyjdę bo ktoś się do mnie dobija.
-to pójdę z tobą.
- okey, chodź na dwór.
Zadzwoniłam pod ten numer, ale nikt nie odbierał. Po kilku minutach telefon znowu zaczął dzwonić.
-Hallo?
- dzień dobry- odezwał się mężczyzna który mówił po polsku. Zdziwiłam się, bo przecież nikt nie miał mojego nowego numeru. Tylko babcia...





****Oczami Harrego ****
-Co się stało? -Podbiegłem do niej, miała zaszklone oczy. Nie odpowiadała tylko patrzyła się w ekran telefonu.  Odwróciła się i bez słowa we mnie wtuliła.  
-Ona jest w szpitalu, Harry -nie wytrzymała i dala upust łzom. 
-Kto jest w szpitalu? Lily, uspokój się i wszystko mi opowiedz.  -Wyszliśmy na dwór. 
Nie przestawała szlochać. 
-Ci, kochanie, nie płacz -głaskałem ją po głowie.  
-Dzwonili do mnie z Polski, dokładnie ze szpitala w Polsce. Moja babcia tam leży, podobno znalazła ją sąsiadka była nieprzytomna, Harry, tak bardzo się boję. - Wytłumaczyła mi. Wiedziałem, ze ją to boli. Dużo mi opowiadała o swojej babci. 
-Spokojnie, chodź, wracamy do domu. -Wziąłem Lily za rękę i bez pożegnania poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jej domu.
- mam swoje Klucze - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko. Weszliśmy do domu i usiedliśmy na kanapie.  -Idę po coś do picia -powiedziała Lily -poczekaj.  -Kiwnąłem tylko głowa na zgodę. 
Myślałem, co teraz. Lil pewnie tak tego nie zostawi, będzie chciała wracać do babci, ale przecież nie może. Tam znajdą ją rodzice i już nie wypuszczą z domu.  Muszę jej jakoś pomoc. Do salonu weszła ona, z dwiema szklankami wody. Postawiła je na stoliku i usiadła obok mnie. 
-Harry - powiedziała cicho -muszę do niej jechać..
-Wiedziałem! 
-daj mi skończyć!
-przepraszam, mów -wziąłem łyk wody. 
-Muszę do niej jechać i dowiedzieć się, co się stało. Harry, ona przecież nie jest młoda, w tym wieku... Ja się po prostu boję.. Boje się, ze mogę ja stracić.  - Schowała twarz w dłoniach i znowu zaczęła szlochać. 
-Ja też się o ciebie boję, nie mogę Cię tam puścić. A co jeśli ojciec Cię znajdzie? -Spojrzała na mnie.  
-Nie mogę żyć wspomnieniami, nie mogę się bać, ty również nie możesz. Wracam, już postanowiłam, nic mnie nie zatrzyma, przepraszam - wtuliła się we mnie. Co mogłem zrobić? Tak naprawdę nic. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo różnych pomysłów. "Wiem! " Zerwałem się na równe nogi.  I podbiegłem do drzwi. 
-już wiem! Zaraz wracam kochanie!  -Posłałem Lily całusa i wybiegłem z domu
**** w domu  One Direction  ****
-lecę do Polski –krzyknąłem gdy tylko wszedłem do salonu. zapadła cisza, wszyscy popatrzyli się na mnie dziwnie i po chwili wypchnęli śmiechem.  
-No, to było dobre, nie powiem, ze nie. -Powiedział Lou.  
-Louis idioto, naprawdę lecę do Polski, razem z Lily. 
-Ale jak, po co dlaczego? -spytał Niall z pełna buzia jedzenia? 
-Nie przerywajcie mi to wam wszystko opowiem -usiadłem wygodnie na sofie.  -Lila chce wracać do Polski, bo dostała telefon od lekarza, ze jej babcia jest w szpitalu. Nie mogę jej puścić tam samej, a uparła się, ze wraca, nie zatrzymam jej.
-Ale jak ty to sobie wyobrażasz? -Liam wstał z kanapy i zaczął chodzić po pomieszczeniu.  - A praca? Przynajmniej raz w tygodniu musimy być w studio, ile masz zamiar tam siedzieć? 
-nie wiem, musimy się najpierw dowiedzieć, co z jej babcią, może ją zabierzemy tutaj, do Londynu, nie mam pojęcia....  -Westchnąłem. 
-Prawdopodobnie nie będzie chciała przyjechać, starsi ludzie nie lubią zmieniać miejsca zamieszkania, są zbyt przywiązani do własnego domu.
-Wiem Zayn, ale będę musiał coś wymyślić, nie mogę tego tak zostawić.
-Będę się nad tym zastanawiać pod czas lotu, teraz nie ma czasu, idę się pakować.  - Powiedziałem i pobiegłem do swojego pokoju.  Wziąłem walizkę i zacząłem wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy.  Kiedy wszystko zabrałem zszedłem na dol. i pożegnałem się z chłopakami?
-do zobaczenia debile!  Powiedzcie szefowi, żeby się tak nie wkurzał - zaśmiali się a ja po chwili bylem już u mojej dziewczyny.  
- nie Harry, lecę sama, ty masz prace, a ja nie zamierzam wracać tak od razu. - Lily opierała się o walizkę ze zakrzyżowanymi racami na klatce piersiowej. 
-wiem, ale nie puszcze Cię tam samej. Ciężko mi bez ciebie spać w nocy, a co dopiero nie widząc Cię przez jakiś czas, nie wytrzymałbym. -Przytuliłem lily - a teraz chodź, jedziemy na lotnisko.  -Uśmiechnęła się do mnie i złapała za moja rękę.
****Oczami Lily****
Usadowiłam się wygodnie w fotelu samolotowym, a obok mnie usiadł Harry.  Nie byłam całkowicie szczęśliwa, znowu. życie jednak napisało dla mnie smutny scenariusz. Jedynym szczęściem był Harry i drugim Caro. Ktoś pomyśli "masz kochającego chłopaka i przyjaciółkę, masz wszystko " właśnie nie, nie mam wszystkiego. Brakuje mi rodzinnego ciepła, które dawała mi babcia. Teraz, kiedy dowiedziałam się, ze jest w szpitalu mój świat się zawalił. Niby jestem daleko od niej, ale wiem, że ją mam, że zawsze mogę wrócić i bez słowa się do niej wtulić, wypłakać i powiedzieć, co czuje.  Wiem, że mnie wysłucha i powie, że mnie kocha.. że zawsze będzie kochać i to najważniejsze.  Nie wiem, co zrobię, jeśli jej zabraknie, na radzie nie potrafię sobie tego wyobrazić.  Na razie musze do niej wrócić.  Boję się, ze znajdą mnie tam rodzice i już nigdy nie wypuszczą z domu, mam jednak nadzieję, że o mnie zapomnieli. Nie chce ich widzieć, nie chce ich znać. Spojrzałam przez samolotowe okno. Na lotnisku stało pełno dziewczyn. Domyśliłam się, ze to fanki. Jedne trzymały kartki z napisem "Harry!  Wracaj szybko " i w podobnie. Zauważyłam tez kartkę, na której był napis Harly.  Połączenie naszych imion, Lily i Harry uśmiechnęłam się na ten widok, to było strasznie mile z ich strony.  
-Spójrz Harry.- Posiedziałam do chłopaka a ten wyżal się przez okienko. -Widzisz ten napis "Harly „? 
-Tak księżniczko, prawda, że to urocze? -Szepnął i pocałował mnie w usta.  Po chwili wystartowaliśmy. 
-Lily, powiedz mi, bo zawsze mnie to zastanawiało... Skoro jesteś Polka to skąd twoje imię i nazwisko, nie jest Polskie, prawda? -Spytał Hazz. 
-Nie, mój ojciec pochodzi z Anglii, to, dlatego.
-No i wszystko jasne.  - Harry pocałował mnie lekko w ramię, a następnie się na nim oparł.
-Nie wiem jak ty, skarbie, ale ja się prześpię.  
-Śpij Harry,  ja nie mam ochoty spać -odparłam i ponownie spojrzałam w okno. 

Ten sam widok widziałam kilka miesięcy temu,  kiedy leciałam do Londynu spełniać marzenia,  kto by pomyślał,  że wszystko się tak potoczy...










Zaciągnęłam się powietrzem.  Do moich płuc dotarło chłodne,  polskie powietrze.  Na lotnisku było mokro. Nie dawno musiał padać deszcz.  Znów tu wróciłam. Miałam tego nigdy nie robić, miałam spełniać marzenia,  miałam cieszyć się życiem,  ale nie tutaj, tylko w Londynie.  Wiedziałam,  że kiedyś ten dzień nastąpi,  wiedziałam,  że kiedyś będę musiała wrócić.  Automatycznie do głowy napłynęła masa wspomnień. Blizny,  siniaki,  żyletka, alkohol,  krzyk...  Dość!  Nie mogę o tym myśleć. To już nie wróci. Już nie jestem tą samą Lily, nic mi się tu nie stanie. Mam Harrego,  nie mogę się bać.  Odebraliśmy swoje bagaże i taksówka pojechaliśmy pod szpital,  którego adres podał nam lekarz.  Zaczęłam się trząść. Chyba Harry to wyczul.
-Spokojnie,  wszystko będzie dobrze -przytulił mnie. 
Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do wielkiego budynku.  Od razu w moje nozdrza trafił ostry zapach leków. Nienawidziłam tego odoru. Zawsze mi się źle kojarzył.
- przepraszam, na której sali leży Zofia Malinowska?  -spytałam pielęgniarki. 
-pokój 260. Na 3 piętrze w prawo, na końcu korytarza -odparła sucho kobieta.
Razem z Loczkiem poszliśmy do windy. Wcisnęłam szybko odpowiednie piętro, i ruszyliśmy w górę. Strasznie bałam się tego co zobaczę. Harry cały czas mnie przytulał i mówił, że wszystko będzie dobrze, lecz ja miałam inne przeczucia. Spodziewałam się najgorszego.
 Kilka minut później byliśmy pod salą. Bałam się wejść.
- zobaczysz będzie dobrze. Pamiętaj że zawsze będę przy Tobie.- powiedział mi Styles cicho na ucho. 
- wiem, dziękuję Ci, że jesteś tu ze mną. Bez Ciebie chyba nie dałabym rady sama.
- nie masz za co mi dziękować- odpowiedział mi i pocałował w czoło.- wchodzimy?
Nie odpowiedziałam. Kiwnęłam głową, że się zgadzam i weszliśmy do środka, a tam zobaczyłam coś czego nigdy bym się nie spodziewała…

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!♥.
jest już 12 rozdział!
nadal nie komentujecie....;/
a to strasznie motywuje.
niestety ale ja i Kudzia jesteśmy trochę chore, ale następny rozdział jest już w połowie napisany.
czekamy na was ;)
Tym razem 4 komentarze ;33
cześć ;D

4 komentarze:

  1. Łoooj, musiałyście skończyć akurat w najciekawszym momencie C;

    OdpowiedzUsuń
  2. zarąbiście piszesz :)
    życzę weny ;***
    oraz zapraszam do mnie :)
    http://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. omggggggggg! Uwielbiam twoje opowiadanie! Masz OGROMNY talent *-* W wolnym czasie zapraszam na mój blog: http://never-be-well.blogspot.com/ i na blog mojej przyjaciółki: http://story--of-my--life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszcie szybciej ten kolejny rozdział : )

    OdpowiedzUsuń